Wiele klamek zapadło już dawno. Wiemy, że sztuka krakowskiego artysty to dźwiękowa elegancja i kultura słowa. Wśród rodzimych twórców muzyki Turnau jest w awangardzie dobrego smaku. Jest jak arystokrata z klasą i nienagannymi manierami. Mający od lat wychowanych i lojalnych fanów.
To kolejna z klamek, które zapadły. Uwagę na siebie zwraca przede wszystkim swoją sztuką, a dziś to wcale nie jest powszechne. Grzechem jest nie posłuchać pięknych, mądrych poetyckich tekstów artysty i jego wypróbowanych przyjaciół (Michał Zabłocki, Leszek Aleksander Moczulski, Michał Rusinek), pięknie zbudowanych piosenek, świetnie zagranych przez ekstraklasowych współpracowników (m.in. Jacek Królik, Robert Kubiszyn, Marek Napiórkowski).
Warto dać się uwieść fortepianowi, smyczkom, dęciakom, a także świetnym wokalnym duetom Turnaua z Sebastianem Karpielem-Bułecką ("Na plażach Zanzibaru" do muzyki Jana Kantego Pawluśkiewicza), Basią Gąsienicą Giewont (urokliwie melancholijna "Motyliada") i Dorotą Miśkiewicz (delikatna, bajkowa "Czuła reguła"). Te piosenki będą mieć udane życie jeszcze wiele lat po premierze.
Po wchłonięciu tak uroczych dźwięków trudno "Fabrykę klamek" odstawić na półkę i pozwolić, żeby narosła na nim gruba warstwa kurzu. Przecież każdy z nas lubi obcować z pięknem. Między ciszą a ciszą, gdy różne sprawy się kołyszą.