Niestety powodem tym nie jest też nawrót wielkiej formy. Słuchanie "Charm School" nie dostarczyło mi w zasadzie żadnej przyjemności. Od początku materiału czuć, że Szwedzi nie chcą ani trochę odciąć się od tego, co nagrywali kiedyś, ale brakuje im świeżości i pomysłów na nagranie, które dorównałyby klasą oraz przebojowością niezapomnianym "The Look" czy "Joyride".
Otwierające album "Way Out" próbuje być takim starym - nowym Roxette, ale nie budzi w zasadzie żadnych emocji. Nieźle wypada "She's Got Nothing On (But The Radio)", jednak za mało w nim przebojowości, hitowego potencjału, aby odnaleźć miejsce na listach.
Kilka spokojniejszych, bardziej balladowych piosenek nie porusza. Więcej w nich nudy i sennego nastroju aniżeli pobudzenia do refleksji, rzeczywistego poruszenia. Jedynie "Big Black Cadillac" oraz "Only When I Dream" jako tako się bronią i chociaż na chwilę przypominają nam, dlaczego właśnie im kiedyś się udało. To jednak stanowczo za mało, aby czuć satysfakcję ze słuchania płyty.
"Charm School" potwierdza tezę, że powroty po latach w większości są niewypałami. Jeśli artyści, którzy kiedyś potrafili na jednym albumie umieścić po pięć, sześć międzynarodowych przebojów, nie są tym razem w stanie umieścić nawet jednego hitu, coś jest nie tak. Zresztą pomijając nawet potencjał singlowy, niespecjalnie jest na płycie cokolwiek do wyróżnienia pod względem artystycznym. Pop poszedł przez dwadzieścia lat do przodu, a Roxette zatrzymali się w miejscu i nie mają nam nic nowego do zaoferowania.
Podejrzewam, że nawet wierni fani zespołu będą mocno zawiedzeni.
Pop poszedł przez 20 lat do przodu? czyli co? aktualnie wzorcem godnym naśladowania jest Lady Gaga? czy raczej Justin Bieber? Płyta jest dobra, zaskakująco dobra jak na powrót po tylu latach. Warto też zauważyć, że przy tworzeniu kompozycji na krążek celem nie była przebojowość i notowania na listach.
Bardzo dziwią mnie tego typu recenzje, pisane z półrocznym opóźnieniem. płyta ukazała się już dawno, She's Got Nothing On znalazła swoje miejsce na listach przebojów osiągając w wielu krajach pozycję 1 (w tym również w Polsce!).
wystarczyło trochę informacji, aby "recenzja" była sensowna.
mimo wszystko pozdrawiam,
Patrycja K.
Płyta nie jest zapewne ani najgorszą, ani najlepszą w karierze duetu, ale fani cieszą się, że w ogóle powstała, cieszą się, że wokalistka wróciła po arcyciężkiej chorobie, cieszą się, że ich ulubieńcy nie ubierają się w plastry wołowiny. Co więcej, fani czekają już na kolejny studyjny album, bo tego recenzowanego słuchają od pół roku... taki to na czasie zlepek słów. gdyby autor nie wiedział, to koncert w Warszawie był - piszę z troską, bo skoro go nie nie reklamowano nachalnie, to mogło to autorowi umknąć...
Wydaję mi się, że autor nie słyszał o koncercie, którego nie trzeba było reklamować bo bilety się rozeszły bardzo szybko.
Pozdrawiam
nie mówi się i nie pisze "ZE słuchania" -ort ! - ze słuchania brzmi jak "ze wsi"
- ale może "ze wsi" pochodzi autor recenzji ...