"Nie przekonują mnie żadne argumenty, kiedy ktoś chce nagrać swoją wersję mojej piosenki, ale zmienia w niej harmonię i linię melodyczną" - mówi Przemysław Gintrowski. "Nawet kiedy Jose Felliciano wykonywał <Light My Fire> The Doors, nie zmienił w utworze żadnej nuty" - dodaje.

Reklama

Kompozytor muzyki do wielu tekstów Kaczmarskiego nie zgodził się na wykorzystanie na płycie dwóch z trzech jego utworów. Trudno mu się dziwić, bo nowe wersje często znacznie odbiegają od oryginału kompozytorskiego. Przykładem jest chociażby przeróbka "Walka Jakuba z Aniołem", która przywołuje raczej skojarzenia z nowojorskim The Strokes.

"Gdybyśmy mieli robić piosenki dokładnie tak, jak były robione, to mijałoby się z celem" - tłumaczy Grabaż, lider Strachy na Lachy. "Byłem na koncertach zespołów, które grają Kaczmarskiego w stosunku jeden do jednego i jest to dosyć dramatyczne" - dodaje.

Jednak przekładanie piosenki autorskiej na rockowy czy reggae’owy skład jest dużym wyzwaniem, wymaga uproszczenia rytmu, podkreślenia melodii, co zubaża kompozycję. A próby zachowania jej na siłę, często się nie udają. Przykładem tego był cztery lata temu koncert w Sali Kongresowej na rzecz barda "Solidarności", na którym wykonania jego utworów były mocno wymuszone, jak pompatyczna wersja "Murów" Pawła Kukiza, który czytał tekst z kartki, czy Artura Gadowskiego, który chyba pierwszy raz w życiu śpiewał w rytmie reggae "Balladę pozytywną".

Dlatego Grabaż i Strachy na Lachy, zabierając się za utwory Kaczmarskiego, byli od razu na straconej pozycji. Dlatego zamiast stawiać czoła legendzie artysty, muzycy obrali własną drogę. Grabaż dobrał dużo mniej znanych tekstów i ułożył z nich historię, która miała być pewnym komentarzem do sytuacji w kraju. A muzyka została utrzymana w charakterystycznym dla grupy zawadiackim, folkowym tonie otwierającego "Siedzimy tu przez nieporozumienie", oparta na pulsacji reggae w "Ballada dla obywatela miasteczka P", a nawet nie zabrakło niespodzianek jak "Szklana Góra", w którym słychać echa psychodelicznych brzmień Death In Vegas.
Utwory w tej innej formie nabrały nowego blasku i wśród wielu "ortodoksów" mają prawo budzić grozę. Ale nawet pomimo tych wielu wykroczeń, czy nie jest to jedyny sposób na to, żeby zaszczepić zainteresowanie Kaczmarskim młodszemu pokoleniu?