Próbowała już nie raz. Kariera na dużym ekranie śniła się Madonnie Louise Veronice Ciccone, gdy tylko zamykała oczy w dziecięcym pokoju na prowincji Michigan. Marzyła o rolach w musicalach. Mogła zaprezentować umiejętności nabyte na lekcjach baletu i studiach, bo dzięki tanecznym umiejętnościom zdobyła stypendium na lokalnym uniwersytecie. Nie chciała jednak pozostać bezimienną twarzą na parkiecie. Została wokalistką zespołów Emmys i Breakfast Club. Gdy zaś odniosła sukces debiutancką płytą solową, której w 1985 roku sprzedała więcej egzemplarzy niż jakikolwiek artysta, z planu kolejnych teledysków mogła przenieść się na ten z prawdziwego zdarzenia, filmowy.
Na początek wystąpiła w trzech produkcjach - "A Certain Sacrifice"i"Vision Quest"(znanym także jako"Crazy for you", ze względu na obecność w filmie Madonny i jej ballady o tym tytule) oraz"Rozpaczliwie poszukując Susan". W pamięci widzów pozostał szczególnie ten ostatni -komediodramat Susan Seidelman, w którym panna Ciccone zmieniała nudne życie kury domowej Rosanny Arquette w niekończącą się przygodę i lansowała nowy, obowiązujący przez całe lata 80. wzorzec kobiety -obwieszonej tandetną biżuterią gałganiary. Tak samo barwnie wyglądała w komedii"Kim jest ta dziewczyna?", ale grała już główną rolę. Przez lata właśnie to jedno się nie zmieniło - Madonna dyktuje, co jest cool w muzyce, modzie i obyczajach.
Może jej filmowa kariera potoczyłaby się inaczej, gdyby - zamiast ku uciesze paparazzich wszczynać kolejne bójki - wzięła lekcje od swego krótkotrwałego małżonka, znakomitego aktora Seana Peana. Rozwiedli się po czterech latach awantur (1989), ale zanim to nastąpiło, zagrali wspólnie w sztuce"Goose and Tom-Tom", która była teatralnym debiutem Madonny, oraz obrazie"Niespodzianka z Szanghaju". Piosenkarka wypadła słabo i dostała pierwszą w karierze (i nie ostatnią) nominację do niechlubnej Złotej Maliny. Bo Madonna, pomimo szczerej chęci, pasji i pełnego poświęcenia, aktorką jest beznadziejną. Drewniana na ekranie, nadmiernie ekspresyjna i rozwrzeszczana, podoba się wyłącznie zaślepionym jej blaskiem fanom.
Należał do nich Woody Allen i dał Madonnie rolę Marie w swoich"Cieniach we mgle", czego pewnie potem gorzko żałował. Tak jak Spike Lee, który zrobił zeń"Dziewczynę nr 6" oraz Uli Edel, reżyser thrillera o erotycznym zabarwieniu"Sidła miłości". A zwłaszcza kolejny mąż artystki Guy Ritchie. Twórca pamiętnych"Porachunków", nazywany przez złośliwców"Panem Madonną"uległ namowom żony, obsadził ją w roli zepsutej bogaczki, która podczas wakacji romansuje z marynarzem komunistą i... mocno nadwerężył swą renomę. Wystarczy dodać, że ich wspólny "Rejs w nieznane"krytycy okrzyknęli "zbrodnią przeciwko kinu".
Chlubnym wyjątkiem w dorobku Madonny są tylko te produkcje, w których pozwolono jej śpiewać. Szczególnie ekranizacja komiksu"Dick Tracy "z gwiazdą w roli przerysowanej klubowej divy z lat 30. oraz filmowa wersja musicalu"Evita". Jako Eva Perón zdobyła Złoty Glob. I to był największy aktorski sukces Madonny, która za sprawą dramatycznie złych recenzji po występie w produkcji Guya, postanowiła zmienić front. Po drugiej stronie kamery jej jeszcze nie było, więc piosenkarka, która zarabia grube miliony na sprzedanych płytach, trasach koncertowych, reklamach, nieruchomościach i nafcie, postanowiła nakręcić sobie film."Filth And Wisdom"-fabularny debiut Madonny zostanie pokazany w lutym podczas Sundance Film Festival.
Spotykamy się na planie twego reżyserskiego debiutu "Filth And Wisdom", ale to nie jedyny projekt, do realizacji którego się szykujesz...
Madonna: Myślę o filmie poświęconym życiu Chrisa Paciello, skazanego za morderstwo mego dawnego chłopaka, oraz o dokumencie o sierotach z Malawi. Takich jak mój adoptowany syn David. Myślę, że pokazanie go ludziom przyniesie podobny skutek, co koncerty Live Aid. Otworzy im oczy na cierpienie, na dzieci umierające w Afryce...
Lourdes i Rocco nie pozwalasz oglądać telewizji. Davidowi również?
Nie chcę, żeby moje dzieci uzależniły się od telewizji. To trucizna, która robi z ludzi istoty bierne. Blokuje rozwój wyobraźni. Mamy w domu telewizor, ale staram się, żeby dzieciaki oglądały na nim tylko filmy. Wolno im zobaczyć jeden w każdą niedzielę, lecz to przywilej, który może zostać odebrany w każdej chwili, na przykład gdy źle się zachowywały. Ja sama nie oglądałam telewizji, kiedy dorastałam. Teraz też staram się tego nie robić. Nawet MTV, bo to syf. Zbyt wiele mam do zrobienia i powiedzenia.
Co tak bardzo pragniesz przekazać?
M.: Chciałabym pobudzić ludzi do myślenia i zadawania pytań. Powiedziałam kiedyś, że Jezus byłby na mnie zły, bo mój przekaz nie różni się wiele od jego nauk. I tak jest w rzeczywistości. Sztuka i rozrywka to formy pewnej manipulacji. Ja je wykorzystuję do pokazywania innym rzeczy, których dotąd nie dostrzegali albo widzieć nie chcieli. A robię to, by uczynić świat lepszym miejscem. Zdaję sobie sprawę, że wzbudzam wiele kontrowersji. Wszystko po to, by moja publiczność przynajmniej przez chwilę się zastanowiła nad życiem i światem. I dobrze się przy tym bawiła. Sądzę, że w rozrywce da się to pogodzić.
Z czego jesteś najbardziej dumna?
M.: Najważniejszym punktem mojego świata są moje dzieci: Lourdes Maria Ciccone Leon i Rocco Richie. Czuję, jakby po ich urodzeniu życie zaczęło się dla mnie od nowa. Córka wykształciła we mnie poczucie dojrzałości, wzbogaciła moje wnętrze, a mój syn domknął je w całość. Wielu ludzi z mojego otoczenia uważa, ze macierzyństwo uczyniło mnie bardziej znośną, przyzwoitą. Jestem jakby"łatwiejsza w obsłudze". Nie myślę już wyłącznie o sobie. Z drugiej strony nie uważam, żeby urodzenie dzieci spowodowało, że stałam się mniej seksowna. Jeżeli jesteś sexy, to będziesz taka niezależnie od tego, czy masz piątkę dzieciaków, czy żadnego.
Jesteś sławna, bogata i szczęśliwa. Czy jest jeszcze coś, czego zazdrościsz innym?
M.: Najbardziej: posiadania matki. Dorastanie bez niej (matka Madonny umarła na raka piersi, gdy ta miała sześć lat -przyp. red.) wykształciło we mnie lęk przed porzuceniem -przed byciem zranioną, opuszczoną przez kogoś kochanego. Moja matka umarła zaraz w święta Bożego Narodzenia, tuż po zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Często miewałam koszmary z tym związane. Aż nadto dobrze zdaję sobie sprawę, że nie będę żyć wiecznie. Być może stąd również wzięło się moje największe pragnienie: by ludzie pamiętali o mnie po moim odejściu. Jednak moją największą traumą jest niepewność. Walczę z nią 24 godziny na dobę.
Jeśli tak jest - znakomicie swą niepewność ukrywasz. Wydajesz się przecież niezwykle silną, pozbawioną słabości osobą. A może jest jakiś smakołyk, na myśl o którym cieknie ci ślinka?
M.: Jestem wegetarianką. Jem to, co dostępne jest w danej porze roku. Trzymam się z daleka od pożywienia genetycznie zmodyfikowanego. Uwielbiam kuchnię francuską i japońską. Zwłaszcza sushi. Kocham także pudding o smaku toffi. Bardzo smakuje mi angielskie piwo. Gdybym chciała, mogłabym zostać jego koneserką. Kocham też wino z Bordeaux. Szczerze mówiąc: szaleję na punkcie czerwonego wina. Moim ulubionym drinkiem jest jednak Lemon Drop -wódka z sokiem cytrynowym, koniecznie w obtoczonej cukrem szklance.
Jaka była najbardziej ekstrawagancka rzecz, na jaką pozwoliła sobie Madonna?
Mam dość kosztowny gust w wielu dziedzinach - w kwestii urządzania domu, sposobów relaksacji, ubrań czy butów. Znasz ten dowcip: jaka jest różnica między gwiazdą pop a terrorystą? Z terrorystą da się negocjować... Ze mną raczej ciężko. Dlatego lubię dawać od siebie odpocząć. Zaszyć się w posiadłości z daleka od miejskiego zgiełku. Jestem dziewczyną z miasta i gdyby nie to, że poślubiłam Guya, pewnie nigdy nie doceniłabym uroków mieszkania na wsi. Tylko tam mogę zostawić otwarte drzwi. Tam moje dzieci bez obaw mogą bawić się na podwórku i nie czuję się jak gwiazda. To chyba moja największa ekstrawagancja.
Od 25 lat utrzymujesz się na szczytach list przebojów i nie przestajesz nas zaskakiwać. Myślisz, że kiedyś ci się znudzi?
Być może przyzwyczajenia są drugą naturą człowieka. Na pewno nie ma nic nudniejszego. Dlatego, jeżeli ludzie czegoś się po mnie spodziewają, robię dokładnie coś odwrotnego. Taką mam naturę. Jako nastolatkę wyrzucono mnie z pracy za obstrzykiwanie klientów galaretką z pączków. Właściwie robię to po dziś dzień.