W środę 15 lipca na portalu TMZ.com, pojawiły się doniesienia, że śledztwo nie dotyczy już śmierci, lecz morderstwa gwiazdy. Podobno było prowadzone dochodzenie w sprawie wstrzyknięcia Michaelowi zbyt dużej dawki Profopolu przez lekarza Conrada Murray'a. Dowodami miały być znalezione w jego posiadłości butle z tlenem i właśnie Profopol. Policja nie potwierdziła, ale również nie zaprzeczyła pogłoskom.

Reklama

Michael Jackson został zamordowany >>>

"Wciąż badamy przyczyny śmierci Jacksona. To wszystko, co możemy powiedzieć" - oświadczyła rzeczniczka policji. Obserwacją został objęty także dermatolog Jacksona, doktor Arnold Klein. Sprawdzono nawet dokumentację medyczną w jego gabinecie, nieznane są jednak ustalenia tych badań. W oświadczeniu jego adwokata, Richard'a Charnley'a, czytamy:"Koroner hrabstwa Los Angeles potwierdził, że dr Arnold Klein nie jest brany pod uwagę w śledztwie w sprawie śmierci jego drogiego przyjaciela i pacjenta Michaela Jacksona".

Córka Michaela codziennie pisze do ojca >>>

Wieści pojawiły się niedługi czas po wypowiedzi siostry Jacksona. La Toya, w wywiadzie dla brytyjskiej gazety oznajmiła: "Powiem tylko, że nie zmieniłam zdania i nadal mam przeczucie, że Michael został zamordowany". Jednak prawnicy Murray'a zapewniają, że wszelkie zarzuty kierowane do lekarza zostały wyjaśnione.

Reklama

La Toya Jackson: Wiem, kto zabił Michaela >>>

Tymczasem brat Jacksona, Tito, powiedział w rozmowie z "Daily Mirror", że przed śmiercią Michaela rodzina podejrzewała, że jest uzależniony od leków. Nawet jego siostry, Janet i La Toya, miały rzekomo porozmawiać z bratem na temat jego nałogu. "Zaskoczyliśmy go. Weszliśmy do pokoju i zaczęliśmy o tym rozmawiać. Pytaliśmy, czy to prawda. Zaprzeczał" - mówi Tito. Ponoć rodzina chciała jeszcze wielokrotnie rozmówić się z Michaelem na ten temat, ale jego osobista ochrona nie dopuszczała ich do niego.