Warszawa
Reklama

Morrissey mógłby się od nich uczyć. Gwiazdy, które nie strzelają focha na scenie [ZDJĘCIA]

22 listopada 2014, 15:00
Morrissey'a w kwestii fochów można nazwać recydywistą. W 2008 roku przerwał swój koncert na festiwalu Coachella, bo poczuł zapach grillowanego mięsa. Rok później w Hamburgu wyrzucił z sali fana, który krzyczał "spier...". Muzyk znalazł w tłumie pod sceną osobę, która go obraziła, po czym poprosił ją o wyjście z klubu. Inny koncert z tego roku w Liverpoolu przerwał po tym, jak został trafiony w głowę plastikowym kubkiem z piwem. Moz jest jednak w pewnym stopniu sam winny takim zachowaniom. Podczas wspomnianego koncertu w Hamburgu bawił się w wymyślanie nazw mieszkańców tego miasta. Niektórzy z nich poczuli się obrażeni określeniem… "Hamburger". Morrissey prowokował też na Glastonbury. W połowie koncertu powiedział do widzów: – Postaram się śpiewać najszybciej, jak umiem, wiem, że czekacie na występ U2. Na szczęście zazwyczaj podczas jego koncertów króluje znakomita muzyka, a nie utarczki z widzami. Szkoda tylko, że tak nie stało się w Warszawie
Morrissey'a w kwestii fochów można nazwać recydywistą. W 2008 roku przerwał swój koncert na festiwalu Coachella, bo poczuł zapach grillowanego mięsa. Rok później w Hamburgu wyrzucił z sali fana, który krzyczał "spier...". Muzyk znalazł w tłumie pod sceną osobę, która go obraziła, po czym poprosił ją o wyjście z klubu. Inny koncert z tego roku w Liverpoolu przerwał po tym, jak został trafiony w głowę plastikowym kubkiem z piwem. Moz jest jednak w pewnym stopniu sam winny takim zachowaniom. Podczas wspomnianego koncertu w Hamburgu bawił się w wymyślanie nazw mieszkańców tego miasta. Niektórzy z nich poczuli się obrażeni określeniem… "Hamburger". Morrissey prowokował też na Glastonbury. W połowie koncertu powiedział do widzów: – Postaram się śpiewać najszybciej, jak umiem, wiem, że czekacie na występ U2. Na szczęście zazwyczaj podczas jego koncertów króluje znakomita muzyka, a nie utarczki z widzami. Szkoda tylko, że tak nie stało się w Warszawie / Shutterstock
Morrissey przerwał koncert w Warszawie – obraził się na jednego z fanów, ukarał wszystkich. Gdy usłyszał "Don't chat just sing", zszedł ze sceny i już na nią nie wrócił. Innym artystom podczas koncertów też zdarzały się nieprzewidziane i często bardzo nieprzyjemne sytuacje, ale umieli z nich wyjść z większą klasą.

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:

Powiązane

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Reklama
Reklama
Reklama
Zobacz
Reklama