Dla wielu ludzi z branży muzycznej na polską scenę wpadłaś jak meteoryt, wprost z wirtualnej rzeczywistości. W internecie masz miliony fanów. Czemu wybrałaś taką drogę do gwiazd?
Jula: Bo internet miałam pod ręką. To była dla mnie najłatwiejsza i najbezpieczniejsza forma startu. No i najbardziej anonimowa, bo nie chciałam się na początku ujawniać.
Kto chce dziś zaistnieć na scenie próbuje swoich sił w którymś z programów typy "Mam talent", "X Factor", "Must be the Music". Dlaczego tak nie zrobiłaś?
Chyba nie czułam na siłach, żeby wystąpić w telewizji.
A teraz, po występie na festiwalach w Sopocie i Opolu, obyłaś się z telewizją i błyskiem fleszy?
To dla mnie ciągle nowość i ciągle mam w związku z tym stres (śmiech). Wszystkiego się uczę – obcowania z kamerą, bycia na scenie, sposobu poruszania się, zachowań...
Jest strasznie?
Nie, to nawet przyjemne (śmiech).
Kiedy wrzuciłaś do sieci pierwszy utwór?
To było w roku 2007 i nie ja tę piosenkę wrzuciłam, tylko mój kolega. Ma tytuł "Sprzeczność serc". Została dobrze przyjęta, co dodało mi otuchy i pomyślałam, że może warto spróbować z innymi utworami. Założyłam własne konto na YouTube i zaczęłam wrzucać kolejne, które napisałam.
Masz w domu studio nagrań?
Nie, wystarczył mi komputer. Miałam do niego podpięty mikrofon – tak zaczynałam. Potem zaczęłam współpracować z muzykami i w utworach pojawiły się instrumenty.
A kiedy sobie pomyślałaś: kurcze, może z tego być coś poważniejszego...
Szczerze mówiąc od początku sporo osób słuchało tego, co robię, ale skalą całości do tej pory jestem zdziwiona. Od pięciu lat żyję nieustannie w wielkim zdziwieniu (śmiech). Nie spieszyłam się z podejmowaniem decyzji o tym, żeby wyjść z tego mojego wirtualnego świata. Miałam kilka propozycji w ostatnich latach od ludzi z branży muzycznej, ale nie były one dla mnie do końca jasne, więc ich nie przyjęłam. Zdecydowałam się dopiero wtedy, kiedy wiedziałam, że propozycja firmy, która obecnie się mną zajmuje, jest dla mnie dobra.
A jak słyszysz te cyfry: miliony ludzi odsłuchało piosenkę "Za każdym razem", 25 milinów wejść zanotowano na wszystkie linki twoich piosenek – to, co myślisz?
Robi mi się bardzo ciepło na duszy i czuję wielką pokorę, bo wiem, że taki odbiór to rzecz, na którą ciężko trzeba zapracować. A bez odbiorców nie byłoby niczego – nie byłoby mnie w Opolu czy Sopocie. Dlatego też czuję wielką wdzięczność.
W Sopocie dostałaś trzy nagrody – publiczności, internautów i słuchaczy radia RMF Maxxx, Opole było mniej łaskawe, ale jednak wystąpiłaś na festiwalu, który ma dwa razy więcej lat niż ty... Jak się czujesz, kiedy stajesz na tak znanych scenach?
Baaardzo malutka! (śmiech). Ale atmosfera na obu tych festiwalach była tak fantastyczna, że na szczęście nie przestraszyłam się tych scen. Choć trema oczywiście była!
A jak przyjmuje cię tzw. branża?
Póki co jest o'key. Nie słyszałam w zasadzie nic na swój temat i nie wiem, czy to dobrze, czy źle (śmiech). Może jeszcze jest za wcześnie, żeby coś o mnie mówić, bo tak naprawdę Sopot był pierwszą większą imprezą, na jakiej się pojawiłam.
No właśnie – do Sopotu byłaś dziewczyną z wirtualnej przestrzeni. Powiedz coś o sobie – jesteś po szkole muzyczne? Studiujesz?
Nie kończyłam szkół muzycznych – jestem samoukiem. Skończyłam liceum w Łomży i zaczęłam studia, filologię angielską w kolegium językowym też w Łomży. Ale je przerwałam, bo uznałam, że taką szansę od losu jak teraz dostaje się raz w życiu. Nie darowałabym sobie, gdybym ją odpuściła ze względu na studia. Ale na pewno je skończę, tylko trochę później. Odłożyłam je nieco w czasie.
Co na to wszystko, co dzieje się w twoim życiu mówią rodzice?
Cieszą się, wspierają mnie i są dumni. Są pierwszymi odbiorcami moich utworów, zwłaszcza mama, która jest moją najwierniejszą fanką. Nie próbowali nigdy i nie próbują mnie odciągnąć od muzyki, bo wiedzą, że to dla mnie bardzo ważna rzecz.
A muzykalna byłaś od zawsze? Jesteś przykładem kogoś, kto śpiewał od przedszkola do Opola?
Właśnie, dokładnie tak, już w przedszkolu były oznaki, że jestem dość muzykalna. W podstawówce nauczyciele dość często wysyłali mnie na giełdy, przeglądy, konkursy. Jakoś zupełnie naturalnie przyszło to, że wreszcie postanowiłam spróbować sił we własnych utworach.
Masz swoich muzycznych idoli? Kogo chętnie słuchasz?
Edyty Górniak, czy Kasi Kowalskiej, a z zagranicznych artystów na przykład zespołu Paramore.
Zgarnęłaś nagrody w Sopocie, zaśpiewałaś w Opolu, twoje piosenki słuchały miliony. Co ci się jeszcze marzy?
Po pierwsze – wydać dobrą płytę, co mam nadzieję nastąpi już we wrześniu. Będzie na niej trochę piosenek, które pojawiły się już w sieci, ale również sporo nowych utworów. Po drugie – nie zmienić się. Chciałabym – mimo tego całego szumu wokół mnie – pozostać takim człowiekiem, jakim jestem i nie zgubić się w wielkim świecie, szołbiznesu, co się przecież czasem zdarza. Mam dystans do siebie i tego, co się teraz dzieje, więc mam nadzieję, że mi się uda.
A jest coś, co lubisz robić poza pisaniem piosenek i śpiewaniem? Kino? Książka? Sport?
Książka nie bardzo – może niedobrze się do tego przyznawać, ale jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do czytania. Lubię za to oglądać walki boksu MMA... To może niezbyt dziewczęca pasja, ale jak tylko mogę, to chętnie śledzę potyczki.
Jula – naprawdę nazywa się Julita Fabiszewska i jest 21-latką z Łomży, która wrzucając do sieci swoje amatorsko nagrane piosenki zawojowała wirtualny świat. Utwór "Za każdym razem", z którym wystąpiła w Sopocie i Opolu, odtworzono w sieci 8 mln razy. Jula jest obok Ewy Farnej i Sylwii Grzeszczak najpopularniejszą wokalistką w serwisie YouTube.