– Jedna minuta?! Dajecie mi jedną minutę?! – krzyczał do mikrofonu wyraźnie pijany Billie Joe Armstrong, gdy na telebimie pokazującym grającym ilość pozostałego na występ czasu, zobaczył napis "jedna minuta". – Nie jestem jakimś Justinem Bieberem! – wrzeszczał Armstrong. Swoją tyradę okrasił dużą ilością przekleństw odnoszących się do organizatorów festiwalu.

Reklama

Pojawiły się plotki, że zespołowi skrócono występ ze względu na planowaną transmisję telewizyjną koncertu Ushera – gwiazdy R'n'B. Oficjalne źródła zaprzeczają jednak takiej wersji wydarzeń.

– Powiem wam coś jeszcze – kontynuował swoją przemową wokalista Green Day. – Jestem tu od 1988 roku, a wy mi dajecie jedną minutę?! Chyba żartujecie! Mam tylko minutę, jedną minutę! O, a teraz nie mam już nawet minuty – powiedział Armstrong i przystąpił do rozbijania gitary o scenę. – Pokażę wam, co znaczy jedna minuta! Gdy instrumenty zostały zniszczone, Green Day opuścił scenę. – Wrócimy! – rzucił na odchodne wokalista.

– Chcielibyśmy ogłosić, że nasz występ nie został skrócony przez Clear Channel i przeprosić wszystkich, którzy poczuli się urażeni – brzmi oficjalny komunikat zespołu w sprawie piątkowych zdarzeń. – Z przykrością musimy ogłosić przełożenie wszelkich planów i zobowiązań promocyjnych.

Zespół odwołał niedawno koncert we Włoszech ze względu na – jak nazwali to muzycy – "odwodnienie" organizmu wokalisty.

Już w poniedziałek do sklepów trafił nowy krążek grupy "Uno". Green Day musiał odwołać zaplanowany na listopad początek trasy koncertowej promującej nową płytę. Prawdopodobnie wystąpi dopiero 1 czerwca na stadionie Emirates w Londynie.