Zanim 24-latek wydał debiutancki album, wyznał na swoim blogu, że jego pierwszą prawdziwą miłością był mężczyzna. Media pospieszyły z sugestią, że to chwyt marketingowy, który ma pomóc w wypromowaniu "Channel Orange". – Tak, na pewno zrobiłem to dla rozgłosu, bo wyznanie o miłości do mężczyzny zawsze spotyka się z przychylnością fanów hip-hopu – ironizuje Frank Ocean. – Wiedziałem, że obronię się jednym z najwspanialszych dzieł muzycznych swojego pokolenia. Dlaczego miałbym udawać skromnego i pokornego? Harowałem jak wół, żeby stworzyć to arcydzieło.
Artysta dodał także, że nie szufladkuje siebie jako geja lub biseksualisty. – W tym liście otwartym nie musiałem niczego nazywać po imieniu, a miał wpływ na wielu ludzi – tłumaczy muzyk. – Życie jest dynamiczne i niesie ze sobą różne doświadczenia. Nie jestem fanem szufladkowania. Jako artysta daję wam emocje, coś, co sprawi, że będziecie czuć. Nie da się poczuć etykietki lub szuflady.
Krążek "Channel Orange" ukazał się w lipcu tego roku.