"Co ja bym zrobił, gdybym sądził, że sztuka nie wpływa na życie? Pewnie bym barany pasał... A może strzeliłbym sobie w łeb? Gdybym wierzył tylko w to, co w człowieku najgorsze? Ale przecież w tym człowieku jest również i to, co najlepsze. Gdybym nie miał nadziei? To rzeczywiście - żabki hodować, krowy pasać... Wierzę, że jest coś, co nam czasem pomaga przetrwać, pomaga zrozumieć drugiego człowieka. Co nas pociesza, daje nam chwilę refleksji... Tym czymś bywa też i sztuka" - pisze autorka książki, cytując jeden z wywiadów z Góreckim.

Reklama

Od młodości Henryk Mikołaj Górecki chciał grać na fortepianie, jednak jego ojciec i macocha zakazali mu. Gdy skończył osiemnaście lat postanowił spełnić swoje marzenie. Rano jeździł do pracy w szkole w Radoszowach, gdzie uczył matematyki, historii, muzyki, przyrody i miał wychowawstwo. "Po południu podróż do Rybnika, do szkoły muzycznej braci Szafranków. Jedynej, która otworzyła przed nim drzwi. Bo wymyślił sobie, żeby w wieku osiemnastu lat, już po maturze, zacząć grać na fortepianie. Wcześniej próbował na gęślikach, u miejscowego muzyka amatora, wolałby już wtedy na pianinie, ale ojciec i jego druga żona nawet nie chcieli o tym słyszeć. Instrument stojący w domu - niegdyś własność matki Henryka - był poza zasięgiem jego rąk. Dlatego, gdy osiągnął pełnoletność, postanowił wszcząć bunt i pójść do szkoły" - pisze Wilczek-Krupa.

"No więc teraz miał za swoje. Spał na dworcu, bo po lekcjach u Szafranków chciało mu się jeszcze dwie godziny tłuc koleją do Katowic, na koncert orkiestry Filharmonii Śląskiej. Prawie zawsze spóźniał się na pociąg do Rydułtów, więc nie pierwszy raz układał się do snu na stole. Następne połączenie miał o wpół do szóstej. Scenariusz był zawsze ten sam - o szóstej przekradał się do swojego pokoju na piętrze, pół godziny później wchodził ojciec, żeby go +obudzić+. Henryk wkładał świeżą koszulę, wiązał pod szyją binder i tak wyrychtowany wychodził do pracy".

W 1955 r. pojechał na egzaminy do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach. Autorka pisze, że "nie było wiadomo co z nim zrobić. Harmonia i kontrapunkt leżały. Słuch, owszem, posiadał, ale znajomość zasad muzyki to już niekoniecznie. Egzamin z solfeżu komisja oceniła na "trzy". Na fortepianie nawet sobie radził. Ale czy na akademickim poziomie? I tylko jakość jego kompozycji nie podlegała dyskusji". "Podobało się komisji właściwie wszystko co przyniósł. Było takie pierwotne, barbarzyńskie, prawdziwe".

Członek komisji kompozytor Bolesław Szabelski postanowił dać mu szansę, ponieważ dostrzegł talent Góreckiego. Potem Górecki wybrał go na swojego profesora. "Wyczuli się od razu, już na tym egzaminie wstępnym, kiedy siedzieli przy fortepianie i ręka w rękę grali utwory Henryka. Jeden i drugi nieśmiały, odarty z dyplomacji, pozbawiony blichtru. Obaj zdeterminowani, pracowici, zawzięci". "Pierwszy nauczyciel pozostał dla Góreckiego Szabelciem. - Bywałem u niego w domu, czasem nocowałem, sporo razem jeździliśmy pociągami. Zdarzało się, że w czasie jednego posiedzenia wypijaliśmy po kilkadziesiąt herbat, wypalaliśmy ileś paczek papierosów" - czytamy w biografii kompozytora.

Reklama

Już w latach 1958 i 1960 utwory Góreckiego prezentowane były na Festiwalu Warszawska Jesień. Wilczek-Krupa uważa, że "szaleństwo, które się wtedy pod koniec lat pięćdziesiątych objawiło w muzyce, porwało także jego. Z Darmstadt - gniazda europejskiej awangardy - płynęły szeroką falą wieści o serializmie, punktualizmie, pierwszych eksperymentach z muzyką elektronową. Dla Góreckiego pociągająca była przypadkowość "burzyła bowiem wszystko, co było dotychczas i negowała sens istnienia wszelkich reguł. (...) Z drugiej strony zakazana przez nazistów dodekafonia też była fascynująca. Po pierwsze, dlatego że zakazana i dopiero teraz można było tak naprawdę ją odkrywać. Po drugie, bo była matematyczna i skomplikowana jak jakaś szarada. Dwanaście dźwięków i żadnego nie wolno powtórzyć, dopóki nie wyczerpie się kompletu do cna".

Trwa ładowanie wpisu

W 1958 r. Górecki skomponował "Epitafium" op. 12 napisane na Warszawską Jesień. W tym czasie skomponował również I symfonię op. 14, dodekafoniczne "Monologhi" op. 16 i "Scontri" op. 17, w którym chciał sprawdzić czy elektroniczne brzmienia da się uzyskać bez aparatury, kazał więc włożyć do fortepianu półmetrową metalową sztabkę grubości palca, podczas nagrania pianista miał walić tą sztabką w instrument. "Ja tego instrumentowi nie zrobię - powiedział Wiesław Szlachta, jego dawny kolega z Rybnika. (...) Nowiutki Steinway! Fortepian marzeń, światowa klasa, jedwabisty dźwięk!" - pisze biografka. W konsekwencji Górecki zgodził się aby sztabka uderzać o podłogę. W 1971 r. Górecki zaprzestał awangardowych eksperymentów. Autorka zacytowała kompozytora: "Okropny czas. Uważam moje lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte za całkowicie stracone, zmarnowane".

W 1976 r. na zamówienie stacji Sudwestfunk Baden-Baden napisał swoje najbardziej znane dzieło III "Symfonię pieśni żałośnych" op. 36. Jak podaje Wilczek-Krupa kompozytor "przypadkowo natrafił na książkę Alfonsa Filara i Michała Leyki (...) +Palace. Katownia Podhala+". "Pensjonat Palace na ulicy Chałubinskiego w Zakopanem był w czasie wojny siedzibą Gestapo. W piwnicach Niemcy przetrzymywali i katowali więźniów polskiego pochodzenia. Po wyzwoleniu, w piwnic pensjonatu odkryto wiele napisów wyrytych na ścianach. Większość z nich zawierała same imiona i nazwiska, niekiedy także daty aresztowania przez Niemców" - czytamy w biografii. "Jeden wpis zawierał coś więcej. Modlitwę. Lament. Żal i błaganie o wsparcie, a jednocześnie przeprosiny za to, że tak jest, jak jest. Ściana celi numer trzy. Helena Wanda Błażusiakówna. +O Mamo, nie płacz, nie - Niebios Przeczysta Królowo, Ty zawsze wspieraj mnie+. Nad nazwiskiem dziewczyny krzyż i pierwsze słowa modlitwy. +Zdrowaś Mario, łaski pełna+. Miała osiemnaście lat i mieszkała w Szczawnicy. Gestapowcy zamknęli ją w katowni 25 września 1944 roku. Jej los pozostał nieznany". Tekst modlitwy Górecki wykorzystał w drugiej części III symfonii.

Prawykonanie odbyło się na XIV Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Współczesnej w Royan, następnie symfonia miała zostać wykonana na 21. Warszawskiej Jesieni. Dyrygujący utworem Andrzej Markowski już na próbach wykonywał utwór w tempie szybszym niż Górecki zapisał w partyturze. Jak pisze autorka, "wybuchła afera, bo muzycy nie mieli zamiaru dostosować się do żądań twórcy. Górecki z Markowskim wzięli się prawie za łby. A kiedy do tego wszystkiego dołączyła Stefania Woytowicz ze swoją operową manierą, Henryk trzasnął drzwiami i opuścił budynek". Górecki chciał odwołać koncert, a Woytowicz obraziła się i powiedziała, że nie będzie śpiewać. Prawykonanie doszło do skutku, ale Henryk przeczekał je w swoim pokoju w hotelu".

Henryk Mikołaj Górecki urodził się 6 grudnia 1933 r. w Czernicy koło Rybnika. W 1952 r. rozpoczął naukę muzyki w Szkole Muzycznej w Rybniku, by trzy lata później przenieść się do Katowic i rozpocząć studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (PWSM). W 1958 r. zadebiutował na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień. W 1960 r. Górecki ukończył studia kompozytorskie z najwyższym wyróżnieniem w PWSM w Katowicach i wyjechał na studia podyplomowe do Paryża. Następne lata przyniosły kolejne ważne utwory w dorobku Góreckiego, ugruntowujące jego międzynarodową pozycję jako jednego z najbardziej oryginalnych twórców lat sześćdziesiątych, kładącego podwaliny pod funkcjonujące w świecie muzycznym pojęcie "polskiej szkoły kompozytorskiej". W 1965 r. związał się z PWSM w Katowicach (obecnie Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego).

Od 1968 r. był jej wykładowcą, od 1972 r. na stanowisku docenta; uczył czytania partytur, instrumentacji i kompozycji. W 1975 r. został rektorem tej uczelni i funkcję tę pełnił przez cztery lata. W 1977 r. otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego. Do najważniejszych utworów Góreckiego należą: "Epitafium", "Genesis I-III", "Trzy utwory w dawnym stylu", "Refren na orkiestrę", "Muzyka staropolska", "Ad Matrem", II Symfonia "Kopernikowska", "Beatus vir", "Koncert na klawesyn i orkiestrę smyczkową", "Miserere", "Recitativa i ariosa - Lerchenmusik", "Totus Tuus", I Kwartet smyczkowy "Już się zmierzcha", II Kwartet smyczkowy "Quasi una fantasia", "Małe requiem dla pewnej Polki" na fortepian i 13 instrumentów, "Pieśń Rodzin Katyńskich".

Kompozytor został wyróżniony m.in. Orderem św. Grzegorza Wielkiego - najwyższym odznaczeniem papieskim, jakie może otrzymać osoba świecka. To czwarte w hierarchii odznaczenie papieskie, przyznawane za szczególne zasługi dla Kościoła. Górecki jest też laureatem nagrody metropolity katowickiego "Lux ex Silesia" (Światło ze Śląska) oraz honorowym obywatelem Katowic, Rybnika i Bielska-Białej. W październiku 2010 r. otrzymał najwyższe polskie odznaczenie - Order Orła Białego. Henryk Mikołaj Górecki zmarł 12 listopada 2010 r. w Katowicach.

Olga Łozińska/PAP