Hejtujecie mnie proszę bardzo, róbcie to dalej, bo jeśli utwór się podoba to się obroni sam, a jeśli hejtujecie, to i tak jesteście na moim kanale, więc i tak najbijacie te lajki – mówi Marcin Miller.
Pytany o Zenona Martyniuka, stwierdza, że to „ikona muzyki disco polo”.
Aczkolwiek zaczynaliśmy razem. Ma teraz swój czas i bardzo dobrze. Chwała mu za to. On wszystkich koncertów nie zagra i tak musi coś dla nas zostać – śmieje się lider zespołu Boys.
Pytany o swoją karierę Miller stwierdza, że to był czas, kiedy nabierał doświadczenia, gdy obecne były zarówno te dobre momenty, jak i chwile, które określa jako „rysa na szkle”.
Bardzo lubię szczerość, naturalność. Jeśli ktoś mi powie prawdę o mnie i o moich utworach, to staram się to naprawić. Jest to dla mnie konstruktywna krytyka. Jeśli ktoś mnie nienawidzi tylko dlatego, bo „nie”, nazywa mnie „burakiem”, bo jestem z małej miejscowości, a ja nie wstydzę się tego, że jestem chłopakiem ze wsi, to nie widzę sensu z kimś takim o czymkolwiek rozmawiać – wyjaśnia Miller.
Czy w życiu Millera był czas, gdy chciał zrezygnować z występów?
Dwa lata temu powiedziałem żonie, że kończę, że to będzie ostatni koncert sylwestrowy. Jesteśmy fajnie ustawieni, firmy nam prosperują, więc nie musimy grać. Moja żona popatrzyła i powiedziała: „Wiem, że robisz to dla mnie, ale nie rób tego dla mnie, bo pokażesz tym wszystkim hejterom, że tylko i wyłącznie zależało ci na kasie. Co powiesz tym ludziom, którzy wierzyli i wierzą w ciebie do tej pory?”. Bardzo mądrze powiedziała. Wspiera mnie, podobnie, jak cała rodzina. Póki jestem na topie, ludzie kupują bilety na nasze koncerty a nasze piosenki się podobają, to będę na scenie i będę solą w oku niektórych ludzi – mówi Miller.
A co fascynuje Marcina Millera muzycznie? Jakiej muzyce wciąż pozostaje wierny? Tego dowiecie się z naszego WIDEO.