Gościem podcastu "DGPtalk: Po stronie kultury" jest zespół Dagadana, który z powodzeniem łączy elementy polskiej i ukraińskiej kultury za pomocą jazzu, elektroniki i world music. W kwietniu 2021 ukazał się ich piąty studyjny album "Tobie".

Jak pandemia wpłynęła na pracę nad tą płytą? Dlaczego zdecydowali się na ożywienie zapomnianych pieśni? Jakie wartości są im bliskie w życiu i twórczości? Posłuchajcie!

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

O PRACY NAD NOWĄ PŁYTĄ "TOBIE"

Dana Vynnytska: Ten rok wszystko zmienił. Staramy się jako zespół czerpać z niego przyjemności, o ile to jest możliwe. Ten rok nauczył nas wielu nowych rzeczy. Przede wszystkim: tworzenia na odległość, nagrywania po domach, pracy edycyjnej. Jeżeli jest chęć, entuzjazm i pragnienie, by coś zrobić razem, by tworzyć, to nawet ten rok nie był przeszkodą.

O TWÓRCZOŚCI ZESPOŁU DAGADANA

Dana Vynnytska: My jesteśmy sobą. Dagadana nigdy nie obrała tej drogi, żeby się komuś podobać, być takim czy takim. Zawsze robiliśmy to, co się nam podobało. Ponieważ nasz zespół to zespół bez liderów i sidemanów. U nas wszyscy wykonują te dwie role na raz.

Chodzi o to, że to są spotkania czterech światów. Wiadomo, że są płaszczyzny wspólne, tak samo są też płaszczyzny różne. Ktoś coś lubi, a ktoś coś nie. Na tym dialogu opiera i tworzy się nasza muzyka.

Powiedzmy szczerze, milionów nie zarabiamy, no to przynajmniej robimy taką muzykę, że po prostu, nie tylko nie wstyd, ale duma piersi rozpiera.

Reklama

O POLSKO-UKRAIŃSKIEJ GRANICY

Daga Gregorowicz: Z granicą to my mamy wiele anegdot. Można by było napisać książkę. Jak niedawno żeśmy się z Daną widziały, to wspominałyśmy różne nasze przygody. I rzeczywiście chyba kiedyś, jak nie dla ludzi, to dla siebie, spiszemy te wszystkie niezwykłe podróże.

Też te czasy ucisku, bo granica od początku dla nikogo nie była miła. Oprócz tych momentów, których było wiele, przeczesywania wszystkich rzeczy, to wspominam także kiedy celnicy patrzyli, że mamy jakieś instrumenty i mówią: „a wy muzykanty? no, to pokażcie jak gracie”. No i śpiewaliśmy na granicy [śmiech]. Wyciągaliśmy instrumenty i graliśmy im, żeby nas puścili dalej.

Tak, z każdej strony to upokarzanie jest, ale to się zmienia i trzeba robić dobrą minę do złej gry i próbować samemu coś zmienić. Ta granica, która dla wielu może być przeszkodą, dla nas stała się wyzwaniem, żeby stworzyć zespół i kontynuować naszą przyjaźń, bo od przyjaźni się to wszystko zaczęło.