Przyznaję bez bicia, raczej nie sądziłem, że przyjdzie mi o Brownie pisać w pozytywnym kontekście. Wydawał mi się być zarówno jako chłopiec (teraz już może mężczyzna?), jak i artysta, kimś bardzo zagubionym. Gdy spojrzałem na listę gości oraz producentów (a tu m.in. Diplo, Lil Wayne, Benny Benassi i Justin Bieber) byłem wręcz przekonany, że z tego pomieszania klimatów i muzycznych światów wyjdzie niestrawna papka.

Reklama

Tymczasem okazało się, iż jedyne, co rzeczywiście zawiodło na "F.A.M.E." to ballady. Poza sympatycznym, klimatycznym, wyprodukowanym jakby pod R. Kelly'ego "Up To You", reszta wolnych numerów to nuda do kwadratu.

Gdyby je wyciąć, mielibyśmy pokazowy przykład, że jednak można połączyć nowoczesne R&B, pop i muzykę taneczną osadzoną w klimacie eurodance. Diplo, Afrojack i Free School przygotowali właśnie w takim stylu "Look At Me Now", gdzie gościnnie mamy Bustę Rhymesa oraz Lil Wayne'a. Jeśli ten numer nie stanie się wielkim hitem imprezowym to tylko dlatego, że ludzie wciąż są uprzedzeni do Browna, a skrzeczący Lil Wayne zwyczajnie im się przejadł. A takie "Beautiful People" Szlagier czystej wody, aż proszący się o potężne kolumny, które właściwie oddadzą bas.

Jakby ktoś na chwilę chciał zwolnić i poruszać głową w trochę spokojniejszy sposób to niech włączy "Wet The Bed" z zabójczym gościnnym udziałem Ludacrisa.

Dodam, że kawałek świetnie sprawdzi się też w sypialni w roli afrodyzjaka. Chris Brown wyznał kiedyś, że marzy o wzniesieniu się na poziom Micheala Jacksona. Na razie to oczywiście dla niego za duży rozmiar kapelusza, ale już na miejscu takiego Ushera miałbym się mocno na baczności. Okazuje się, że powszechna nagonka wyszło młodemu Amerykaninowi na dobre.