– Opowiada więc te swoje mądrości/Niczym stary mędrzec, niczym wizjoner/Chociaż wie, że nie proponuje nic więcej/Niż skrót programu telewizyjnego (...) To leniwy skurczybyk/W garniturze – Leonard Cohen śpiewa w otwierającym nowy album numerze "Going Home" (tłumaczenie Daniela Wyszogrodzkiego).
Dziadek Leo nie mógł bardziej trafnie i z charakterystycznym dla siebie dystansem zacząć pierwszej od ośmiu lat, a zaledwie 12. w karierze autorskiej płyty. Jeden z protoplastów depresyjnego folk rocka i jeden z najbardziej wpływowych artystów XX wieku niczym na "Old Ideas" nie zaskakuje. I także dlatego ten album jest znakomity. Mruczy jak za swoich najlepszych czasów, pisze znakomite teksty pełne niewymuszonej mądrości. Jest przy tym znudzony i leniwy jak zwykle, a dźwięki, które mu towarzyszą, leją się w zwolnionym tempie. Pod swój wokal podkłada żywe instrumenty (skrzypce, fortepian) oraz vintage'owy syntezator. Jest nie tylko balladowo-folkowy, ale zahacza też o jazz ("Anyhow"), country ("Banjo") i bluesa ("Darkness"). "Lullaby" brzmi z kolei jak ballada dla pijanych gości weselnych grana o piątej rano. Śpiewa tu tekst jakby z pozoru napisany dla nastoletniej Natalii Kukulskiej: – Mysz zjadła okruszek/Potem kot zjadł skórkę chleba/Zakochali się w sobie i mówią/Pomieszanymi językami”. On z takiego tekstu nie robi jednak balladki dla dziewczynek, ale pieśń dla dojrzałych zakochanych.
Mimo pozornego zmęczenia, które zresztą można mu przypisać już od późnego debiutu płytowego (kiedy wydał "Songs of Leonard Cohen" miał 33 lata), album nie zanudza i nie daje zasnąć. Cohen bowiem bawi się swoim mruczandem. Schodzi wokalem tak nisko, jakby połknął mikrofon ("Anyhow"), by później do swojego barytonu dołożyć słodkie, wysokie chórki ("Come Healing").
Leonard bez oszczędności (po tym jak ogołociła go z nich wieloletnia menedżerka Kelley Lynch), ze względu na stan zdrowia zmuszony do rzucenia palenia (jak sam zapowiada chce do niego wrócić po 80.), przez wiele lat odizolowany od świata w klasztorze Mount Baldy (na pytanie, jak tam mógł wytrzymać, odpowiada: "zawsze można sobie mruczeć pod nosem") jest jeszcze bardziej pociągający, niż kiedy życie nie rzucało mu kłód pod nogi. Dla niego i dla fanów im trudniej, tym lepiej. "Old Ideas" jest tego dowodem.
Leonard Cohen | Old Ideas | Sony Music