W marynarce wyglądającej jak pożyczona od ojca, krawatach z minionej epoki i staroświeckich okularach przypomina raczej zagubionego angielskiego studenta, a nie jedną z najważniejszych postaci britpopu. Ale Graham Coxon nigdy nie został gwiazdą, choć nie można powiedzieć, żeby się nie starał. – Próbuję! Założyłem kubańskie buty na dużym obcasie, ale nigdy nie będę potrafił grać w czymś takim. Jak wyleje mi się red bull, mogę się potknąć i skręcić sobie kark! – powiedział w jednym z wywiadów.

Reklama

Szybko też wyjaśnił, dlaczego Blur kojarzy się przede wszystkim z Damonem Albarnem, a nie nim: – Kiedy byłem w Blur, moje zadanie polegało tylko na graniu na gitarze. W zasadzie robiliśmy to, co powiedział Damon. A Coxon nigdy nie lubił, jak mu się mówiło, jak ma grać. Dlatego na swoich solowych albumach, a nagrał ich już więcej niż z Blur, sam gra niemal na wszystkich instrumentach. Nie inaczej jest na ósmej płycie gitarzysty "A&E".

To jeden z najbardziej eksperymentatorskich i zróżnicowanych albumów w jego karierze. Jest tu garażowa psychodelia ("City Hall"), jest ballada w stylu Becka z pojedynkiem akustycznej gitary z elektryczną "Ooh, Yeh Yeh", mroczny basowy "Knife In The Cast" i zakręcony, brzmiący, jakby Coxon chciał rozwalić studio "Bah Singer". Coxon "A&E" otwiera nowe rejony swojej twórczości. Szkockiej gazecie przyznał: – Ten album ma dla mnie hipnotyczne brzmienie. Zbiera inspiracje z całego okresu mojej twórczości. Czuję się, jakbym otwierał nim nowe drzwi, przez które mam ochotę wyjść i się rozejrzeć co dalej. Coxon odszedł od folku i garażowego eksperymentu. Bawiąc się gitarami, zaczął tworzyć melodie.

Paradzie dźwięków z jego telecastera dodatkowego, niepokojącego sznytu dodał w studio producent Ben Hillier, który pracował chociażby z Depeche Mode, U2 oraz Blur.

To nie jest łatwa płyta, więc Coxon nawet jakby zaczął na co dzień nosić kubańskie buty i chodzić z Kate Moss (była dziewczyną Pete'a Doherty, dla którego Coxon wyprodukował dobrą, solową płytę), to i tak nie zdobędzie takiej popowej sławy jak Albarn. Coxon obrał inną drogę. Nie współpracuje z medialnymi gwiazdami pokroju Snoop Dogga, Massive Attack i Michaela Nymana, jak Albarn i nie ma go równie często na okładkach magazynów. Wystarczy, że nagrywa płyty z dziwacznymi dźwiękami. W wywiadzie dla "New Musical Express" powiedział, że na następnym albumie chce grać na saksofonie. Zapowiada się, że kolejny raz pójdzie swoją, alternatywną drogą.

Reklama

Graham Coxon | A&E | Parlophone/EMI