Kiedy wraz z System Of A Down wydał w 2001 roku znakomity album "Toxicity", jego niemal operowy wokal dał powiew świeżości numetalowej scenie. Pięć lat po premierze tej płyty, w 2006, SOAD przestał jednak istnieć, a Serj zaczął karierę solową, pogrążając się przy tym w angażowanie w politykę i ekonomię. Im bardziej krytykował ekspansywną politykę George'a W. Busha i nawoływał do poszanowania praw człowieka, tym mniej miał do powiedzenia jako muzyk.

Reklama

Solowy debiut Tankiana "Elect the Dead" z 2007 roku był nie tylko projektem muzycznym, lecz także polityczną kampanią. Serj coraz bardziej oddalał się od szorstkiego, pozbawionego kompleksów brzmienia SOAD. Aż do zeszłego roku. Panowie z SOAD ponownie zaczęli grać razem i do Serja powrócił duch mocnego, gitarowego, melodyjnego grania.

Pokazał to swoją najnowszą płytą "Harakiri". Wciąż pełną polityki, ale dobrą muzycznie i bliską SOAD jak nigdy podczas jego solowych wojaży. Sam wszystkie numery skomponował, napisał teksty, wyprodukował i zmiksował. Już otwierający album "Cornucopia" pokazuje, że to będzie mocna rockowa płyta. Pełna wyrafinowanego łomotu, ze zmianami tempa i sposobu śpiewania. Tankian wychodzi na nim poza rockowe dźwięki i dorzuca zabawę elektroniką ("Deafening Silence"), jazzem ("Occupied Tears"), thrash metalem ("Figure It Out") i orientem ("Ching Chime"). Na "Harakiri" śpiewa o ułomnościach amerykańskiej demokracji, złej sile telewizji, nie pozwala zapomnieć o Holokauście i przestrzega przed orwellowskim światem.

SOAD wciąż są w trasie (za kilka dni rozpoczną serię koncertów wraz z Deftones po USA), przebąkują o nowej płycie. Patrząc na formę muzyczną i wokalną Tankiana na "Harakiri", należy się spodziewać materiału bliskiego ich najlepszym dokonaniom. Wreszcie polityka przestała przeważać nad muzyką.

Reklama

Serj Tankian | Harakiri | Reprise Records