Na krążek "Love In The Future" trzeba było czekać pięć lat, ale czy poza ortodoksyjnymi fanami Johna Legenda, ktoś uzna go za wybitny? Raczej wątpliwe. Oczywiście to doskonale wyprodukowany materiał (przez Kanye Westa i Dave'a Tozera), solidnie zaśpiewany i z ciekawymi kompozycjami (wśród nich kilka coverów) oraz gośćmi (Seal, raper Rick Rossa). Jednak tak, jak przy Marvinie Gaye'u w połowie krążka (najpóźniej), tak przy "Love In The Future" chce się... spać. W tym soulowo, r'n'b sosie znów zabrakło dynamicznej wisienki.

Reklama

JOHN LEGEND | Love In The Future | Sony Music