– Nie chcieliśmy wokół siebie robić zbyt dużego rozgłosu. Stuart (Murdoch – wokalista) od początku obawiał się, że sukces, który zniszczył wiele jego ulubionych zespołów, może się również nam przytrafić. Dlatego celowo unikał udzielania wywiadów i nie pchał się z zespołem do Londynu – do prasy i wielkich wytwórni. Ale już u siebie (pochodzą z Glasgow) graliśmy, gdzie tylko się dało i mieliśmy możliwość. Stuart pracował przez kilka lat w kościele, więc nie miał żadnego problemu, żeby ustawić nam tam występy, kiedy tylko chcieliśmy. Ja dorabiałem jako barman, ktoś inny w bibliotece. Pamiętaj też, że graliśmy akustyczną muzykę i najlepiej słucha się jej w takich warunkach – mówi w wywiadzie dla "DPG" Chris Geddes, klawiszowiec Belle and Sebastian. Od tamtego czasu, czyli połowy lat 90., kiedy zaczynali karierę, sporo się zmieniło. Przede wszystkim to, że mimo obaw członków zespołu ich kapela jednak zyskała rozgłos i stała się jedną z najpopularniejszych szkockich grup ostatnich lat.
Ich każda płyta jest na Wyspach wydarzeniem. Zachwycają się nimi prestiżowe pisma "New Musical Express" i "Pitchfork". Współpracowali m.in. z Norah Jones i Trevorem Hornem, mają na koncie wiele wyróżnień (chociażby nominację do Mercury Prize), ich piosenki wykorzystywano w kinie i telewizji (m.in. w filmie "Przeboje i podboje"). Zespół inspirujący się brytyjską sceną lat 50. i 60., dokonaniami takich zespołów jak The Supremes, retro soulem i gospel od początku pokazuje, że bardziej niż hałas interesuje ich melancholijny klimat, refleksyjność, romantyczne melodie i poważne teksty. Tak też jest na ich dziewiątym krążku "Girls in Peacetime Want to Dance", choć niektóre jego momenty mogą wprawiać fanów Belle w małą konsternację. Chociażby numer "The Party Line", który zgodnie z tytułem jest parkietowym wymiataczem podobnym do dokonań Pet Shop Boys. Nie mniej dyskotekowe jest "Enter Sylvia Plath". Z kolei w "The Everlasting Muse" słychać taneczny klimat rodem z klezmerskiej zabawy. Piękny gitarowy entourage ma z kolei "Perfect Couples".
Mimo bardzo dobrych momentów trudno się spodziewać, by album zawojował światowe listy przebojów. Na Wyspach na pewno tradycyjnie będą się nim zachwycać, ale Belle and Sebastian nie grają niczego, czego byśmy nie słyszeli, i to w lepszym wykonaniu. "Girls in Peacetime Want to Dance" to zestaw niezłych, dobrze wyprodukowanych przez Bena Allena (pracował z Cee Lo Greenem, Deerhunter i M.I.A) piosenek. Tylko i aż tyle.
Belle and Sebastian | Girls in Peacetime Want to Dance | Matador/Sonic
Reklama