Wydany dwa lata temu krążek "The Weight of Your Love", pierwszy bez gitarzysty Chrisa Urbanowicza, był rockową rewoltą wobec wcześniejszego, niestroniącego od elektroniki "In This Light and On This Evening". Editors nie podbili nim list przebojów, płyta miała różne recenzje, na Wyspach dotarła tylko do szóstego miejsca listy sprzedaży. Czy z nowym, piątym krążkiem Brytyjczycy powrócą na szczyt?
"In Dream" pokazuje, że chyba szybko zatęsknili za klawiszami, bo elektroniki jest na niej więcej niż witamin w soku pomarańczowym. Już pierwszy numer, również pierwszy singiel, "No Harm" to zabawa syntezatorami na całego przypominająca dokonania niemieckich klasyków elektroniki, Tangerine Dream. Choć "zabawa" nie jest tu może najlepszym słowem, bo to wzruszająca klimatyczna ballada z wokalem na zmianę niskim w stylu Nicka Cave'a albo wysokim, niemal zrozpaczonym.
Dalej nieco żywsze "Ocean of Night" z pianinem i gitarą oraz gościnnym wokalem Rachel Goswell znanej z shoegazowej formacji Slowdive. Dużo ciekawsze są jednak pozostałe numery z Rachel, "The Law" oraz "At All Cost". Pierwszy z nich, również w balladowym stylu, leje się lekko i mrocznie, momentami przypominając Portishead. "At All Cost" zaś wzrusza chyba najbardziej na tej płycie. Tom Smith dawno nie brzmiał tak smutno i wzruszająco jednocześnie. W poruszający sposób śpiewa "I've got nothing to say to my oldest friends", powtarzając w refrenie "don't let it get lost/ at all costs".
Inną atmosferę tworzy potencjalny singlowy hicior, "Forgiveness". Taneczny synthpopowy bit bije z "Life Is a Fear". Smyczkami porusza "Salvation", nie daje o sobie zapomnieć też finałowe, niemal ośmiominutowe "Marching Orders". Epicka końcówka płyty, tak jak każda jej poprzednia część, wydaje się na nowo definiować Editors. To zespół poszukujący, niebojący się ryzykować i nawet jak częściowo po raz kolejny wchodzą do tej samej rzeki, wychodzą z tego obronną ręką.
Editors | In Dream | PIAS