Obecność w celebryckich rubrykach wielu artystom nie pomaga. Oczywiście są i tacy, których złość niesie na zasadzie przekory i chęci udowodnienia, że „ja jestem kimś więcej niż twarzą z portalu”, ale Seal do nich nie należy. Wokalista, który uznawany jest powszechnie za jeden z najciekawszych głosów w ostatnich dekadach zamiast odważnie sięgnąć po nowy repertuar schował się za zasłoną coverów. Bezpieczny to wybór – najbardziej lubimy melodie, które już znamy, a jeśli dopowiemy, że na płycie pojawili się tacy muzycy jak Randy Waldman czy Chuck Berghofer mamy obraz albumu, który w okolicach świąt przesyła trochę ciepła i jest bezpiecznym prezentem dla niemal każdego, kto kocha muzykę.
Seal tłumaczy, że jest to płyta, którą chciał nagrać od dawna. Że album, który będzie hołdem dla takich twórców jak Ella Fitzgerald, Nina Simone czy Frank Sinatra jest realizacja jego marzeń. Ciężko odmówić twórcy do tego prawa, ale ciężko nie odnieść wrażenia, że w momencie, w którym wszyscy czekają na kolejne brawurowe wykonania napisanych dla niego nagrań, na kolejne „Crazy”, „Prayer For Dying” lub „Kiss From The Rose” ucieczka w krainę soft, klasyków i sztandarów wydaje się być niestety dezercją z placu boju.
Ciężko jednak nie odmówić, że albumu – zwłaszcza gdy wszystko na świecie przypomina o nadchodzącym Bożym Narodzeniu – słucha się bardzo przyjemnie. Orkiestracje, aranżacje i poziom realizację dźwięku mamy na najwyższym poziomie. Oczywiście – jak to w przypadku standardów – niektórym może przeszkadzać, że barwa głosu Seala w „I Put A Spell On You” czy „I’ve Got You Under My Skin” brzmi tak odmiennie od tego co znamy. Z drugiej strony: w „It Was A Very Good Year” Seal, śpiewając słynne początkowe „When I was seventeen/ It was a very good year/ It was a very good year for small town girls/ And soft summer nights” brzmi niezmiernie wiarygodnie.
W czym więc problem? W naszych oczekiwaniach i tęsknotach. W tym, że nie o takiego Seala walczyliśmy. I w tym, że on sam sobie z tego na pewno zdaje sprawę.
Na razie wsuwając się pod koc, pijąc ciepłą kawę z kardamonem słuchamy płytę, która została skrojona pod gwiazdkę. Jeśli nie otrzymamy czegoś nowego szybko zaczniemy zapominać i o niej i o wykonawcy.
Seal "Standards"; Universal Music Polska 6/10