Po raz pierwszy wyrusza pan na trasę koncertową? Ma pan tremę?
Hans Zimmer:
Odpowiedź jest prosta: Nie można pozwolić, by strach rządził twoim życiem. Długo chowałem się w studiu nagraniowym. Miałem lęk przed występami publicznymi. To jest moment, gdy musisz spojrzeć w oczy swojej publiczności. Niezależnie od tego, jak jest trudno. To prosta i uczciwa oferta: siedzisz tam, a ja stoję tutaj. Płacisz za bilet, a ja gram najlepiej jak potrafię. Rolą artysty jest dostarczenie rozrywki. Tommy Cooper, brytyjski komik i jeden z moich największych idoli, zmarł na scenie. Publiczność zaczęła się śmiać, bo ludzie myśleli, że to część pokazu. I to jest piękne! Cooper był postacią magiczną, ale miał do siebie ogromny dystans. I to pomaga zwalczyć strach – trzeba umieć śmiać się z samego siebie. Bo jeśli nie teraz, to kiedy?

Reklama
PAP/EPA / WILL OLIVER

Jak więc będą wyglądały pańskie koncerty? Również te polskie?
Dużo muzyki, mnóstwo światła. A przede wszystkim wspaniałych muzyków, którzy zgodzili się mnie dołączyć.

Pierwszą ścieżkę dźwiękową kompozytor napisał pan do filmu "Fucha" ("Moonlighting") Jerzego Skolimowskiego. Pamięta pan jeszcze tamtą współpracę?
Tak, to był mój pierwszy film. Samego obrazu nie pamiętam zbyt dobrze, ale nigdy nie zapomnę Skolimowskiego. W czasie pracy wprowadził terror. Atmosfera była bardzo napięta.

Pracował pan przy ponad 150 filmach. Czy ma swoją ulubioną ścieżkę filmową?
Każdy z tych filmów był dla mnie ważny, a do komponowania zawsze podchodzę bardzo emocjonalnie. Gdybym miał wybrać jedną, będzie to prawdopodobnie "Interstellar". Tak, to bardzo ważny dla mnie film i soundtrack.

A jakiej muzyki słucha pan w domu? Czy sięga pan po własne dzieła?
Nie, nie słucham soundtracków. Ale dużo muzyki, bardzo zróżnicowanej stylistycznie. Dla mnie istnieją dwa rodzaje muzyki: dobra i zła. Zaczynam od The White Stripes, następnie ABBA, potem Kraftwerk, a wreszcie raz na jakiś czas muszę sobie "dostarczyć" naprawdę dobrą dawkę Bacha.

PAP/EPA / WILL OLIVER
Reklama

Czy film musi się panu podobać, by mógł pan skomponować doń dobrą muzykę?
To, że obraz mi się podoba, oczywiście, bardzo pomaga. Kto by chciał pracować na czymś, czego nie znosi? Ważniejsze jednak jest, że zazwyczaj lubię dany film ze względu na ludzi zaangażowanych w jego produkcję. To jest nasz wspólny projekt. Najbliższy kontakt mam, oczywiście, z reżyserem. Co bywa bardzo inspirujące. Gore Verbinski (reżyser "Piratów z Karaibów" - przyp.red.) na przykład, już dawno znalazł sposób, by wciąż popychać mnie do przodu, mobilizować do działania. Lubię też porozmawiać z kamerzystą przed rozpoczęciem zdjęć. Bo staramy się opowiedzieć historię najlepiej, jak to możliwe i tak, jak nie zrobił tego nikt wcześniej.

Nigdy nie studiował pan muzyki, a gry na pianinie uczył się pan tylko przez dwa tygodnie. Czy kiedykolwiek pan tego żałował?
Nie ma znaczenia, czy chodziłeś do szkoły muzycznej, albo skończyłeś studia. Za każdym razem, kiedy rozpoczynasz pisanie ścieżki dźwiękowej do nowego filmu, uczysz się czegoś nowego. To zawsze jest walka. Ale z drugiej strony czyni też moją pracę zabawną.

Myśli pan o sobie, jako o Angliku, Niemcu czy Amerykaninie?
Nie zastanawiam się nad tym. Muzyka nie zna narodowości.

Mówi pan, że Ennio Morricone robi od pana wszystko lepiej. Rzeczywiście pan tak myśli? Podobno nie uznaje pan autorytetów...
Przy każdym filmie przychodzi moment, w którym zaczynam wątpić. "O mój Boże, nie mam pojęcia, jak to zrobić" lub "Nie jestem dość dobry, by to napisać”. Ostatecznie jednak okazuje się, że możliwość robienia, tego co robię przynosi mi największą satysfakcję i trzyma mnie przy życiu.

PAP/EPA / WILL OLIVER

Hans Zimmer urodził się we Frankfurcie nad Menem, mieszka w Los Angeles. Syn pianistki i wynalazcy o tym, że zostanie kompozytorem zdecydował jako szesnastolatek, gdy zobaczył western "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" ze ścieżką dźwiękową autorstwa Ennio Morricone. Jako nastolatek wyjechał do szkoły w Londynie, gdzie poznał Trevora Horna i Geoffa Downesa, z którymi założył zespół The Buggles. Wspólnie nagrali światowej klasy przebój "Video Killed the Radio Star".
Dziś na koncie ma muzykę do ponad 150 filmów, dwa Oscary, dwa Złote Globy i cztery Grammy. 6 kwietnia rozpoczął razem ze swym zespołem studyjnym i chórem pierwsze w historii tournée po Europie. W ramach "Hans Zimmer On Tour" da trzy występy w Polsce – w Gdańsku (30 kwietnia, Ergo Arena), Łodzi (1 maja, Atlas Arena) i Krakowie (3 maja, Tauron Arena). Jego koncerty to wielkie spektakle dźwiękowe w specjalnej oprawie wizualnej, podczas których słynny kompozytor gra swe wielkie przeboje na wielu instrumentach. W Łodzi i Krakowie z Hansem Zimmerem zagra Aleksander Milwiw-Baron, popularny muzyk grupy Afromental.