Lata 60.

Zawsze byłem fanem Beach Boysów. Nagrałem nawet piosenkę w stylu lat 60. („Operator Please”), która znalazła się na mojej nowej płycie „Good News”. Dziś oczywiście wszyscy, na czele z Amy Winehouse i Duffy, czerpią inspirację z brzmień „kalifornijskich” albo motown, spopularyzowanego dzięki Jackson's Five i Dianie Ross, więc mój ukłon w stronę nagrań retro nie jest pewnie wielkim osiągnięciem. Ale w tym wypadku to kwestia szczerej sympatii, nie mód. W muzyce wszystko się przenika; nie ma gatunków, które powstały same z siebie – rock'n'roll, funk, fusion, muzyka taneczna – wszystko wzięło swój początek w jazzie i bluesie, które są moją pierwszą miłością. Poprock nie musi leżeć daleko od nich. Uznałem, że jeśli muzyka może się rozwijać, to mogę i ja.

Reklama



Rywalizacja

Kocham to uczucie. Dla artysty nie ma nic lepszego niż świadomość, że na scenie musi się spiąć, bo inaczej wyjdzie na gorszego. Od małego byłem nastawiony na rywalizację. Ale zdrową. Stąd uważam, że dla wokalisty cenna jest współpraca w duetach. Chciałbym zaśpiewać kiedyś z Christiną Aguilerą albo z Justinem Timberlakiem – nie dlatego, że są sławnymi gwiazdami popu, ale dlatego, że ich umiejętności wokalne są dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Gdy wiem, że ten drugi na scenie to absolutny mistrz, czuję, jak adrenalina uderza mi do krwioobiegu. Wow, zaśpiewać z kimś, kto ma sześciooktawową skalę głosu, do tego wyczynia cuda na parkiecie, a jego płyty są w czołówkach zestawień – Wy byście nie chcieli?



Muzyka klasyczna

Reklama

O Boże, nie! Lubię czasem w niedzielę rano słuchać dobrych wykonań arii operowych i koncertów klasycznych, lecz nie chciałbym być artystą operowym. Zostałem wytrenowany do zawodu chórzysty i śpiewaka, mam ładny głos o krystalicznej barwie, więc może mógłbym to robić. Ale to tak jak z byciem pilotem. Uczysz się wszystkich tych skomplikowanych technik lądowania i prowadzenia maszyny, jesteś kształcony, by latać po świecie w najtrudniejszych warunkach, i nagle decydujesz się przestać to robić na 20 lat. A potem, chwilę przed emeryturą, nagle pragniesz powrotu do zawodu. I wiesz, że to niewykonalne. Tak samo jest z muzyką, ona nie znosi dłuższych przerw – trzeba jej się poświęcić całkowicie. Poza tym, nie można dobrze śpiewać wszystkiego – albo jesteś świetnym wokalistą jazzowym albo specem od opery romantycznej.



Filantropia

To część mojej pracy. Z tego, co zdołałem zaobserwować – ludzie generalnie nie lubią dawać pieniędzy. Często czują się nabierani, gdy ktoś prosi o pieniądze na leczenie czy operację. Ten typ ludzi robi to tylko wówczas, gdy wie, że dostanie coś w zamian. Tym czymś jest muzyka, którą śpiewam. Zdecydowałem się regularnie dawać koncerty charytatywne dla fundacji, która zbiera na pomoc chorym na raka, po tym, jak wysłuchałem kilku potwornie smutnych historii o walce z chorobą. Bo po występie zawsze spotykam się z publicznością, gadamy, żartujemy, a ja podpisuję płyty. Zdarza się, że ktoś się zwierza z najboleśniejszych momentów w życiu – inaczej nie mogłem pomóc tym ludziom, jak tylko śpiewając. Czasem to lubię, a czasem żałuję, że się zgodziłem ale zawsze mam świadomość, że robię coś dobrego i to mnie motywuje.



Różnice

Sporo podróżuję i lubię obserwować. Chłonę, pytam, jestem ciekawy świata. Najwięcej różnic widać w... kilometrach. W Ameryce Północnej musisz przejechać 3000 mil, żeby się zmieniła: pogoda, krajobraz, ludzie. Kanada, tak jak USA, to przestrzenie, przestrzenie i odległości. W Europie wystarczy 100 mil i już dzieje się coś innego. Europejczycy są o wiele bardziej otwarci niż Amerykanie, to kwestia różnorodności kulturowej. Najczęściej bywam w Austrii, Finlandii, Wielkiej Brytanii i Polsce. I choć wszystkie to kraje europejskie, też bardzo się różnią między sobą. Widać to zwłaszcza w Polsce, która wciąż jest postkomunistycznym krajem Europy Wschodniej. Inne są drogi, inna architektura niż np. w Anglii. Dla mnie Londyn i Warszawa to w ogóle dwa zupełnie inne miejsca, każde z nich lubię na swój sposób. Moja dziewczyna pochodzi z Polski, jakże więc mógłbym nie lubić jej kraju ojczystego?



Elegancja

Wśród mojej publiczności przeważają kobiety, co nie jest niczym dziwnym, bo śpiewam muzykę bardzo elegancką i klasyczną w formie, która podoba się paniom. Już jako nastolatek szybko zacząłem się orientować, że strój bardzo pomaga przystojnemu facetowi. Dziś tę regułę stosuję na scenie. Bierze się to też z szacunku, jaki okazuję publiczności. Dżinsy i koszula nie pasują do muzyki, którą tworzę. Ale po pracy lubię trochę zaszaleć i porzucam garnitur dla klasycznego pulowera. Czasem noszę koszulę z krawatem, czasem ciemne dżinsy ale zawsze mam na sobie coś, co nawiązuje do klasyki, do konserwatywnego stylu przeszłości. Określiłbym to jako klasyczny luz z nutą wyrafinowania.



Wolne

Lubię odpoczywać. W świecie, w którym żyje się szybciej niż myśli, ja przyjmuję powolny krok. Ale jeśli myślicie, że gdy mam urlop, to leżę przez cały dzień w sypialni, w rozchełstanym szlafroku i tłustych włosach, to grubo się mylicie. Ja po prostu lubię robić coś dla siebie, niekoniecznie czytać książki czy śledzić najnowsze premiery teatralne. Nie chcę się do niczego zmuszać, poza sceną działam intuicyjnie. I gdy wiem, że mam wolny wieczór, wstępuje we mnie prawdziwy Mr Hyde. Piję whisky i marzę, że gram w kapeli rockowej. Od czasu do czasu faktycznie gram rocka w zespole, ale to już zupełnie inna historia...