Fields of the Nephilim
22 – 23.01 Progresja, Warszawa
support Deathcamp Project, Hetane
Zespół Carla McCoya nie występuje często, a jeszcze rzadziej nagrywa płyty – ostatni premierowy materiał Fields of the Nephilim „Mourning Sun” ukazał się w 2005 roku. Ale statusu rockowej legendy brytyjskiej grupie nic nie odbierze. A każdy koncert formacji to prawdziwe misterium. Mogli się o tym przekonać widzowie, którzy podziwiali McCoya w 2008 roku w Stodole.
Tym razem okazja będzie podwójna – Fields of the Nephilim zagra w Progresji dwa razy i zapowiada, że oba koncerty będą różnić się repertuarem. Usłyszymy więc zapewne i gotyckie utwory z początków kariery zespołu, i industrialno-metalowe kawałki nagrywane przez McCoya później.
Gdy ponad dwadzieścia pięć lat temu zespół zaczynał działalność, wydawało się, że będzie kolejnym – obok Bauhaus czy The Sisters of Mercy – przedstawicielem gotyckiej sceny rockowej. Ale nawet gdy czas gotyku przeminął, Fields of the Nephilim, podobnie jak wymienione grupy, stał się legendą. Tyle że Bauhaus zakończył już działalność, The Sisters of Mercy od dłuższego czasu odcinają kupony od dawnej sławy wyłącznie koncertując. A McCoy – mimo wielu problemów – wciąż trzyma się mocno.
Każda z nagranych przez niego płyt stawała się wydarzeniem, zarówno debiutancki „Dawnrazor” (1987), refleksyjne „Elizium” (1990), stworzony pod szyldem Nefilim ciężki, ocierający się chwilami o death metal „Zoon”, jak i bardziej progresywny, łączący ciężkie riffy z przestrzennymi brzmieniami „Mourning Sun”. Nad każdym z albumów McCoy pracował latami – zawsze twierdził bowiem, że ostateczny efekt jest o wiele ważniejszy niż pośpiech przy realizacji nagrań.
Działająca od ponad ćwierć wieku grupa stała się nie tylko jedną z ikon mrocznego gotyckiego rocka, ale też jednym z najbardziej wpływowych zespołów ostatnich lat. Na twórczość Fields of the Nephilim powoływały się m.in. takie grupy jak Katatonia, Celtic Frost, My Dying Bride, Anathema, Fear Factory czy Behemoth. – Carl McCoy jest jedną z najbardziej wpływowych osobistości rocka – mówi lider Behemotha, Nergal. – Nie bez powodu Fields of the Nephilim jest uznawany za ojca chrzestnego rocka gotyckiego, ale ich twórczość wyrasta poza ramy tego stosunkowo wąskiego tematycznie gatunku. Fields wywarł olbrzymie piętno na kształtowaniu mojej muzycznej świadomości. Dowodem tego niech będzie cover „Penetration”, który nagraliśmy kilka lat temu jako hołd dla tego zespołu – dodaje lider Behemotha.
Założyciel – i w obecnej chwili jedyny stały członek – Fields of the Nephilim jest rzeczywiście jedną z najbarwniejszych postaci brytyjskiej sceny rockowej. Od młodości zafascynowany okultyzmem i toczący prywatną wojnę z bogiem muzyk w swojej twórczości powoływał się m.in. na pisma Aleistera Crowleya i stworzoną przez H.P. Lovecrafta mitologię Cthulhu, odwoływał się także do mitów sumeryjskich i działalności Austina Osmana Spare’a, angielskiego artysty, który wierzył, że jest nawiedzony przez ducha Williama Blake’a. Bowiem dla McCoya równie ważna, co muzyka, jest intelektualna i mistyczna otoczka towarzysząca Fields of the Nephilim. Być może to jeden z ostatnich zespołów, które magiczno-bluźnierczą aurę swojej muzyki traktują najzupełniej serio, ale nie popadają przy tym w śmieszność.