Dla tej pierwszej, absolutnie genialnej piosenki. Historia w niej opowiedziana jest męską wersją słynnego "Papa Don’t Preach" Madonny - dwójka dzieciaków, rockandrollowy styl życia, niechciana ciąża, walka z rodzicami. "She don’t care what her mama said, no/ She’s gonna have my baby" - w zdartym głosie Caleba Followilla drzemie zarówno bunt, jak i bezradność. Do tego surowo brzmiąca gitara, rozpędzający się puls basu, wiatr we włosach - istne kino drogi w jednej rockowej piosence.
Zresztą chłopaki z Kings of Leon, noszący wszyscy wdzięczne nazwisko Followill (trzej bracia i ich kuzyn o biblijnych imionach Nathan, Jared, Caleb, Matthew) po raz trzeci zdradzają uwielbienie dla tego specyficznie amerykańskiego gatunku.
Na płycie "Because of the Times" słychać, że szosa, którą wybrali, wiedzie ich na nowe muzyczne terytoria. To już nie jest garażowy rock, jaki prezentowali na dwóch poprzednich albumach. Brodacze z Tenessee, czerpiąc z najlepszych i najbardziej gniewnych rockowych źródeł, od The Kinks i The Who ("Charmer") przez Creedence Clearwater Revival i The Doors ("Camaro", "Trunk") po U2 z ich najlepszych dni, stworzyli własny styl, godny prawdziwych jeźdźców donikąd. King Of Leon nie pędzą jednak na oślep ku zatraceniu. Bez obaw, jak przystało na synów (i siostrzeńca) pastora myślą też o duszy. W piosence "The Runner" Caleb śpiewa: "I talked to Jesus/ Jesus says I’m okay". Widać zna się na dobrej muzyce.
Kings Of Leon, "Because of the Times" (RCA/Sony BMG)
Nawet gdyby na tej płycie nie było już ani jednego dobrego kawałka poza otwierającym siedmiominutowym, rockowym melodramatem "Knocked Up", to i tak warto by ją mieć.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama