Rozmarzony jak 20-latek, niecierpliwy jak 30-latek, dynamiczny jak 50-latek - tak mówi o sobie sam artysta. W piątek 20 lipca Carlos Santana będzie mógł dopowiedzieć sobie: spełniony jak 60-latek.

O wystąpieniu z Santaną marzą najwięksi muzycy rockowi i bluesowi, bowiem koncert taki zawsze cieszy się ogromnym zainteresowaniem publiczności, a kończy sukcesem. Na czym polega fenomen jego muzyki? Fanów Carlosa Santany urzeka z pewnością energetyczna mieszanka rocka z rytmami afrykańskimi i latynoamerykańskimi. Legendarnymi już przykładami muzycznych klimatów artysty są utwory "Smooth", "Maria Maria", czy też z klasyków "Samba Pa Ti" i "Oye como va". To właśnie Carlos jest inspiratorem i najważniejszym przedstawicielem gatunku muzycznego zwanego rockiem latynoskim.

Ten zamerykanizowany Meksykanin - jak mówią o nim rodacy - muzykę ma we krwi po ojcu grającym na skrzypcach. W roku 1960 ojciec Santany wraz z rodziną wyemigrował za chlebem z Meksyku do USA. Tam zaś koncertował ze swoim zespołem Mariachi. W zespole ojcu na skrzypcach wtórował mały Carlos. Jednak gdy tylko Santana usłyszał bluesa, przesiadł się na gitarę. W jednym z wywiadów powiedział, że w skrzypcach nie pasował mu między innymi ich zapach!

Santana założył swój pierwszy zespół "Santana blues band" jeszcze w roku 1966. Trzy lata później wystąpił na festiwalu Woodstock i porwał tłumy, grając utwór "Soul sacrifice". Jego dalsza kariera to seria wzlotów i upadków. Po wydaniu w roku 1970 cieszącego się ogromną popularnością albumu "Abraxas", jego kariera straciła rozpęd, lecz artysta nadal wydawał średnio jeden album na rok. Strzałem w dziesiątkę okazał się krążek "Supernatural" wydany w roku 1999, który rozszedł się w 25 milionach egzemplarzy.

Ostatni album Carlosa Santany nosi tytuł "All that I am" i zawiera interesujące połączenia tradycyjnych motywów Santany z głosami znanych artystów sceny R&B (Mary J Blige), czy Dance Hall (Sean Paul).

Artysta nawet nie myśli o przejściu na emeryturę. Chciałby jedynie zamieszkać z żoną na Hawajach i koncertować nie częściej niż siedem razy do roku. Myśli także o duecie z tenorem Placido Domingo.