Jesteś jedną z najpopularniejszych piosenkarek. Czy sława cię nie peszy?
Sylwia Grzeszczak: Zawsze dążyłam do tego, by tworzyć dobre piosenki. Popularność więc jest nieunikniona. Ale ważne, że jestem znana z muzyki, a nie z tego, że jestem znana. Miłe jest to, kiedy ktoś ci mówi, że lubi to, co robisz. Ale nie spoczywam na laurach. To dopiero początek.
Kiedy uzmysłowiłaś sobie, że chcesz śpiewać?
Miałam pięć lat i brałam udział w programie "Od przedszkola do Opola", gdzie zaśpiewałam z Krzysztofem Krawczykiem. Zapomniałam wtedy słów. By ratować sytuację, wyciągnęłam jedną nutę. Trwało to wieczność, przez co pan Krawczyk nie wiedział, co się dzieje. To było bezcenne (śmiech). To właśnie podczas tego występu uzmysłowiłam sobie, że scena jest miejscem dla mnie.
Czyli zawsze chciałaś być piosenkarką.
Kiedyś marzyłam, by zostać pianistką. Pani dyrektor mojej szkoły namawiała mnie do gry na skrzypcach, bo miałam dobre wyniki. Ale postawiłam na swoim. Początki były jednak trudne. Nie potrafiłam czytać nut. Godzinami siedziałyśmy więc mamą przy fortepianie i uczyłyśmy się razem, gdyż ona też nie umiała ich czytać. Mimo to ruszyłam z kopyta i po latach udało mi się dostać do akademii muzycznej.
Których polskich artystów cenisz?
Lubię Beatę Kozidrak. Ma potężny, piękny wokal i od wielu lat tworzy dobre piosenki. Cenię też Edytę Górniak. Uważam, że jej głos jest marką samą w sobie. Ania Dąbrowska również ma ciekawy, charakterystyczny głos i bardzo dobrą technikę. Podoba mi się, że idzie swoją drogą.
Jaki jest twój przepis na sukces?
Od dziecka wierzyłam w siebie. Miałam przeczucie, że moja muzyka wypłynie na światło dzienne. Ale nie przyszło to łatwo. Mam za sobą kilkanaście lat ciężkiej pracy. Dziś pozwala mi to swobodnie grać i śpiewać. Jednak to było duże wyrzeczenie, nie zawsze miałam czas bawić się jak inne dzieci. Mój przepis to wytrwałość, poświęcenie, wiara w siebie.
Czy z powodu spektakularnego sukcesu, jaki odniosłaś, ucierpiało twoje życie prywatne?
Zgrzeszyłabym, narzekając. Zawsze marzyłam o takiej chwili jak teraz. Robię to, co kocham. Lubię być zmęczona taką pracą, tym bardziej że dostaję dowody, że ma ona sens. Poza tym umiem rozgraniczyć sferę zawodową od prywatnej. Jak tylko jest na to czas, potrafię się wyłączyć i żyć jak dawniej.
Czyli masz czas tylko dla siebie?
Oczywiście. Po koncertach i wyjazdach zawsze przychodzi chwila rozprężenia. Oddaję się wtedy swoim pasjom, m.in. fotografowaniu.
Na koniec muszę cię o to zapytać: czy twoje serce bije dla kogoś?
To tajemnica.