Powodem pozostania na scenie są... pieniądze. To właśnie dla nich chce kontynuować swoją karierę. Nie wyobraża sobie sytuacji, w której nie miałby wpływów na konto, a dzięki m.in. występom i koncertom tak się dzieje. – Uwielbiam patrzeć jak mój majątek się powiększa. Nie mieści mi się w głowie sytuacja, w której nagle miałbym przestać zarabiać – skomentował Joe Cocker.

Reklama

Nie chodzi mu jednak wyłącznie o życie w luksusie. – Moja żona Pam i ja żyjemy na olbrzymiej farmie z dużym domem w stanie Colorado. Nasza posiadłość miesięcznie wręcz połyka pieniądze. Czasami mam nawet wrażenie, że koszty z roku na rok się podwajają. Nie pozostaje mi, więc nic innego, jak nagrywanie albumów i jeżdżenie w trasy koncertowe – powiedział.

W jego wieku jest coraz trudniej utrzymać się w branży, a przede wszystkim wszelkie wyjazdy są dla niego uciążliwe. – Podczas mojej ostatniej trasy zagrałem 61 koncertów. Mój organizm bardzo to odczuł i miałem czasami wrażenie, że już nie wytrzyma i zacznie strajkować. Dlatego też na pewno ograniczę podróże, ale na pewno całkowicie z nich nie zrezygnuję. Dopiero wówczas, gdy choroba zmusi mnie do tego, bym odłożył mikrofon, zrobię to – zapewnił Joe Cocker.

68-letni wokalista nie ma już wielkich ambicji. Jak sam ocenił, zdobył wszystko, co sobie wymarzył i niewiele mógł jeszcze zrobić w branży muzycznej. – Jako muzyk jestem w pełni spełniony. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej kariery – mówi Joe Cocker.