– To dziś najbardziej niebywały show. Mają muzykę, mają roboty, mają te swoje odblaskowe kombinezony. Mają też gigantyczny ekran. Całe zaplecze sceny to jeden wielki ekran, pięćdziesiąt na dwadzieścia stóp. Drugą połowę występu zaprezentowali w 3D; wszyscy musieli włożyć specjalne okulary. Bez przerwy wznoszą swoje przedstawienia na wyższy poziom multimedialnej sztuki. Jeśli przyjrzysz się projektom, sposobowi, w jaki muzycy się prezentują, grafice i całej reszcie detali, dojdziesz do wniosku, że gdyby futuryści mieli komputery, tworzyliby taką muzykę jak Kraftwerk (...) Stojąc z ręką w górze, pomyślałem: przestań wreszcie wymachiwać łapą, jakbyś grał na klawiaturze, idioto! – tak zareagował Andy McCluskey z OMD (przytoczony w znakomitej, wydanej właśnie książce "Kraftwerk Publikation"), widząc koncert Kraftwerk w hali Velodrome w Manchesterze w lipcu 2010 roku.
To był pierwszy występ jednej z najważniejszych grup naszych czasów w tak dużym stopniu wykorzystujący technologię 3D. To zresztą niejedyne wyjątkowe wydarzenie tamtego lipcowego wieczoru. Przy numerze "Tour de France" na scenę wyjechała brytyjska reprezentacja olimpijska w kolarstwie. Rok później w Monachium i w 2012 roku w nowojorskim MoMa Kraftwerk, wykorzystując technologię 3D, zagrał dzień po dniu całą swoją dyskografię. Wszędzie publiczność reagowała entuzjastycznie. Członkowie zespołu jako roboty wychodzą widzom zza pleców, ci są zabierani w wycieczkę po autostradzie albo do laboratorium kosmicznego. Co ważne, muzycy potrafią w tym całym spektaklu zagrać improwizowane solówki. Sami, jak przyznają, mają też spory ubaw podczas koncertów. Widząc przed sobą tłum ludzi w okularach 3D, trudno reagować inaczej.
Użycie tej technologii powinno najmniej dziwić w przypadku Kraftwerk właśnie. Od zawsze swoją minimalistyczną muzyką, prostymi tekstami i oprawą wizualną wyznaczali trendy sztuki z pogranicza masowej rozrywki i multimediów. Byli i są zakochani w technologii i robotyce, czego dowodem są nie tylko piosenki "Computerliebe" i "Die Roboter", ale też występy właśnie. Każdy album i trasa stanowią dla nich nowe technologiczne wyzwanie. Przyznać od razu jednak trzeba, że nie są jedynym ani nawet pierwszym wykonawcą, który wykorzystuje w swojej twórczości 3D na scenie. Czy ta technologia wypłynęła mocno na scenie w ostatnich latach, bo zmalała drastycznie sprzedaż płyt, ale na znaczeniu nabrały koncerty, trudno będzie rozstrzygnąć, faktem jest, że ostatnio nabrała na sile. Może dopiero teraz nauczono się z niej w pełni korzystać, mimo że początki 3D sięgają przecież XIX wieku.
Dwa lata przed tym, jak Kraftwerk pokazali się w 3D, globalnie wykorzystał tę technikę zespół U2. Nakręcili w niej materiał ze swojej trasy koncertowej "Vertigo Tour". Koncert w 3D zarejestrowali też The Black Eyed Peas czy Kylie Minogue. Tak naprawdę trudno jednak mówić w tym przypadku o samych koncertach zagranych w 3D. Tu bardziej chodziło o rejestrację. Prawdziwe koncerty w 3D ma w swoim CV chociażby amerykański Primus. W tym roku na ich koncertach trzeba wkładać okulary do odbioru 3D.
Osobną kategorię w tej dziedzinie prezentują koncerty z wygenerowanymi postaciami w 3D. Najdziwniejszym przykładem jest tu chyba japońska postać Hatsune Miku. To w pełni wygenerowana, wymyślona humanoidalna postać. Z powodzeniem występuje na scenie, przypominając diwę z historyjek anime. 3D upodobali sobie też realni artyści. Między innymi kierowane przez Damona Albarna Gorillaz, którzy jako hologramy 3D wystąpili chociażby na gali MTV Awards kilka lat temu. Na scenie pojawiali się jako animowane postaci, zresztą w teledyskach i materiałach promocyjnych również.
Technologia 3D jest też wykorzystywana do wskrzeszania zmarłych. Dzięki niej na scenie widzieliśmy już Elvisa Presleya i Tupaca Shakura. I nie są to zamknięte prezentacje, a ogromne występy. Tupac pojawił się w zeszłym roku na ważnym festiwalu w Kalifornii – Coachella. O zgrozo, w 3D ma się pojawić też Jimi Hendrix. Dobrze, że Kraftwerk możemy wciąż oglądać prawdziwych, i to w 3D. Najbliższa okazja już w następną sobotę.
Malta Festiwal
Koncert Kraftwerk jest na pewno najważniejszym wydarzeniem tegorocznej Malty, ale niejedynym. Warto też zobaczyć koncert zespołu Atoms For Peace (20 lipca). Głównym motorem jest tu Thom York z Radiohead, ale grają też szalony basista Red Hot Chilli Peppers Flea, producent płyt Radiohead Nigel Godrich (klawisze), współpracujący m.in. z Beckiem i R.E.M. perkusista Joey Waronker oraz brazylijski instrumentalista, występujący z Davidem Byrnem i Brianem Eno, Mauro Refosco. Wspólnie nagrali płytę "Amok", bliską przebojowemu Radiohead sprzed lat. Ich supportem w Poznaniu będzie Cat Power. Na Malcie dużo będzie działo się w teatrze. Spektakl "Marketplace 76" pokaże skupiający międzynarodowe i interdyscyplinarne środowisko twórców Needcompany. W programie znalazło się też miejsce na sztuki wizualne i taniec. Szczegółowy program festiwalu na stronie www.malta-festival.pl.