Ponad rok temu poinformowali, że przygotowali materiał, który powinien zapełnić dwa krążki. Pierwszy z nich, "Rewind the Film", wypuścili pod koniec 2013 roku. Drugi, "Futurology", właśnie ujrzał światło dzienne. Oba są świetne.
Na pierwszym pokazali umiejętności pisania łagodnych, głównie akustycznych numerów. Na "Futurology" przyśpieszyli i trochę się wściekli, a przy okazji zaprezentowali całą paletę swoich fascynacji: niezwykle szerokich i świadczących o tym, że Manics to coś więcej niż trójka kumpli chcących poskakać na scenie i dobrze się bawić w tour busie.
Europa – to słowo pada najczęściej w kontekście inspiracji, które złożyły się na "Futurology". Walijski zespół, który koncertuje już ponad 20 lat, zjeździł ją wzdłuż i wszerz, oglądając zmiany, jakim podlegała w tym czasie. O tym również jest na tym krążku. Na początek warto dodać, że sporą część materiału Manics nagrali w legendarnym berlińskim Hansa Studios. To tutaj przed laty "Achtung Baby" zarejestrowali U2, "Bossanovę" Pixies, "Heroes" i "Low" David Bowie, poza tym gościli tam chociażby R.E.M., Siouxsie and the Banshees, Iggy Pop i Depeche Mode.
Hansa Studios to niejedyny niemiecki wątek na "Futurology". Szeroko słychać tu fascynację krautrockiem. Muzycy w wywiadach przyznają, że w ostatnim czasie przemieszczając się po niemieckich autostradach, słuchali głównie Neu! i Kraftwerk. Na płycie gościnnie pojawiła się niemiecka aktorka Nina Hoss, nagrodzona na Berlinale 2007 za rolę w filmie "Yella". Zresztą właśnie w kawałku, w którym słychać głos Niny, "Europa Geht Durch Mich", Manics wspominają niemieckie drogi. Marszowy, disco punkowy styl numeru idealnie pasuje na szybką jazdę autobahnem.
Oczywiście, zgodnie z tytułem, na "Futurology" nie brakuje futuryzmu. Otwierający tytułowy numer odnosi się do przyszłości, która prawdopodobnie będzie bolała. Manics wchodzą nim w swoją nową erę ze znakomitym melodyjnym gitarowym graniem w brytyjskim stylu. U2 zapewne włączyliby ten kawałek do swojego dorobku z pocałowaniem ręki. Bezpośrednio do futuryzmu Manics odnoszą się też w kakofonicznym zwieńczeniu płyty, wykrzykując "Majakowski!". To à propos zmarłego w 1930 roku Władimira Majakowskiego, jednego z najważniejszych przedstawicieli rosyjskiego futuryzmu w literaturze. Na płycie przywoływany jest też Aleksandr Rodczenko, genialny konstruktywista, malarz, rzeźbiarz i autor rewolucyjnych fotografii.
Do Rosji Manics przenoszą się też w "The Next Jet to Leave Moscow", w którym gitary mogą momentami przypominać te z brytyjskiej legendy Joy Division. Klimatów z Wysp jest zresztą więcej. Tekst "Let's Go to War" brzmi jak buntowniczy wylew złości z ust Justina Sullivana z New Model Army. Są w nim dosadne stwierdzenia w stylu: – Working class skeletons lie scattered in museums, and all the false economies speak fondly of your dreams.
W trzech numerach na płycie pojawiają się kamraci Manics z Walii. W balladowym "Between the Clock and the Bed" lider kapeli Scritti Politti, Green Gartside. W delikatnym folkowym "Divine Youth" wokalnie i na harfie wspiera ich Georgia Ruth. Z kolei we wspomnianym już "The Next Jet to Leave Moscow" klawiszowiec Cian Ciara.
Warto wspomnieć jeszcze dwa numery. "Misguided Missile" zaczyna się mocnym, hipnotycznym basem Nicky'ego Wire'a. Później dochodzą do niego niepokojące dźwięki klawiszy, rytmiczna perkusja, postpunkowe gitary i solidny wokal Bradfielda z ważnym tekstem o tolerancji, konsumpcji i próżni w dzisiejszym świecie. Na tekst trzeba również zwrócić uwagę w "Sex, Power, Love and Money", który brzmi jak disco w wykonaniu zagorzałych rockmanów. Tak jak w innych tekstach nie brakuje tu zwrotów pasujących do straconego pokolenia. "We could have been heroes, but failure's more fun" – pewnie wielu mogłoby umieścić na swoich koszulkach. Na pewno jednak nie powinni tego robić Manic Street Preachers. Ich "Futurology" to bowiem jedna z najlepszych płyt tego roku, która pokazuje, że wciąż mogą być bohaterami swojego pokolenia.
Manic Street Preachers | Futurology |Sony Music