Dwa lata temu, po 16 latach przerwy legenda grunge'u powróciła płytą "King Animal". Muzycy Soundgarden przygotowywali się do tego powrotu od kilku lat. Najpierw wypuścili retrospektywny album "Telephantasm", następnie pierwszy krążek live, przy okazji dawali koncerty. Teraz, płytą "Echo of Miles", po raz kolejny przekopują swoje archiwa, a te są obfite.

Reklama

Wybór numerów na "Echo of Miles" wziął na siebie współzałożyciel kapeli Kim Thayil. Gitarzysta, który poza Soundgarden grywał też z Dave'em Grohlem, Jello Biafrą i Sunn O))), odkurzył dema, covery, dodał utwory ze stron B singli. Siłą rzeczy mamy więc materiał niespecjalnie spójny, ale wcale nie nieciekawy.

"Echo of Miles" zawiera się w trzech krążkach: "Originals", "Covers" i "Oddities". Thayil w wywiadzie dla "Guitar World" przyznał, że pierwszy z nich traktuje niemal jak pełnoprawny album. Otwierający go kawałek "Sub Pop Rock City" pochodzi z czasów, kiedy Nirvana dopiero zaczynała pracować nad swoim debiutem. Numer znalazł się na składance "Sub Pop 200" z 1988 roku, na której oprócz Soundgarden zagościły legendy (oczywiście wtedy dopiero czekające na swój sukces) w stylu Mudhoney, Screaming Trees czy Nirvany właśnie.

Na "Originals" znalazły się też na przykład "Birth Ritual" z soundtracku do filmu "Singles" albo "Cold Bitch" i "Exit Stonehenge" nagrane podczas sesji do najważniejszego krążka w historii Soundgarden – "Superunknown" sprzed 20 lat. Wreszcie jest premierowy kawałek "Storm". Jego pierwsze demo powstało niemal 30 lat temu. Muzycy powrócili do niego i nagrali energiczny numer, choć z melancholijnym tłem, w którym do pierwszego rzędu wysuwają się mocne gitary.

Ciekawe kompozycje przynosi płyta "Covers". Mamy tutaj cały wachlarz fascynacji Soundgarden: od The Beatles ("Everybody's Got Something to Hide Except Me and My Monkey") przez Rolling Stones ("Stray Cat Blues") i The Stooges ("Search and Destroy") po The Doors ("Waiting for the Sun") czy Black Sabbath ("Into the Void"). Niektóre z tych interpretacji, chociażby "Waiting for the Sun", powalają. Kilka z nich pochodzi ze słynnych sesji dla Johna Peela.

Wreszcie trzeci krążek, "Oddities". Wrażenie robi już pierwszy numer, niewydany do tej pory "Twin Tower", pochodzący z 1988 roku. To pokaz umiejętności gitarzysty Soundgarden. Są też zakręcona, trwająca nieco ponad minutę zabawa dźwiękami "Ghostmotorfinger" albo wieńczący krążek "One Minute of Silence" – w zasadzie minuta szumu z odgłosami rozmów w tle. "Oddities" brzmi trochę jak zapis jamowania Soundgarden.

"Echo of Miles" to oczywiście gratka przede wszystkim dla tych, którzy nosili 20 i więcej lat temu dziurawe dżinsy, flanelowe koszule i długie włosy. Dla reszty może być tylko odkopywaniem zakurzonej historii.

Soundgarden | Echo of Miles | Universal Music