Ponad dwie dekady temu ich teledyski królowały w audycji MTV "Yo! Raps". Debiut z 1989 roku "3 Feet High and Rising" wylądował w wielu zestawieniach najważniejszych płyt dekady. Magazyn "Q" nazwał twórców "beatlesami hip-hopu". Płyty pokrywały się platyną, piosenki trafiały na ścieżki dźwiękowe filmów i gier wideo. Co przyniosło im taki rozgłos? De La Soul garściami czerpali z jazzowej stylistyki. Byli odtrutką na ciężki, agresywny rap w stylu Public Enemy. Zarażali humorem, pozytywnymi treściami, delikatnym flow, mieszaniną jazzu, funku, soulu. Stali się pionierami umieszczania na płytach skitów, czyli przerywników między utworami z dialogami i różnymi wstawkami dźwiękowymi. Wraz z Jungle Brothers i A Tribe Called Quest tworzyli legendarny kolektyw muzyczny Native Tongues. Mimo uznania krytyki i hitów w stylu "Ring Ring Ring (Ha Ha Hey)" dla De La Soul szybko nadeszły ciężkie czasy. W latach 90. do głosu doszły gangsta rap i g-funk i dla nowojorskiej grupy zaczynało brakować miejsca na scenie. Cały czas jednak nagrywali płyty. Ponownie głośno zrobiło się o nich w połowie zeszłej dekady, kiedy to wraz z projektem Damona Albarna Gorillaz nagrali przebój "Feel Good Inc.".
Dzisiaj, z nową dziewiątą płytą "and the Anonymous Nobody", startują z innego pułapu. Pieniędzy na nagranie albumu szukali w serwisie crowdfundingowym. Fani nie zawiedli, dzięki czemu muzycy uzbierali więcej, niż zakładali. Do nagrania albumu udało im się zaprosić imponującą liczbę gości. Na płycie udzielają się takie gwiazdy, jak David Byrne, Snoop Dogg, Jill Scott, Usher czy wspomniany Damon Albarn.
Recenzenci podkreślają siłę tej płyty jako całości, bez singlowych przebojów. Tak było zresztą z wieloma krążkami De La Soul. Posdnous, Dave i Maseo przygotowywali się do niej kilka lat, nagrywając z zespołem kilkaset godzin muzycznych bitów w różnych stylach, z których potem zrobili sample i z nich złożyli 17 kompozycji. Całość ma wszystkie wspomniane na początku cechy, które spowodowały, że De La Soul stali się tak różni od innych składów. Czarują eklektyczną mieszanką muzycznych inspiracji. Usłyszycie tu mocnego, gitarowego rocka, acid jazz, psychodelię w stylu Funkadelic, niemal poprockowe wstawki i bujający rap. Udało im się to na płycie i udaje na żywo, o czym przekonali się już fani podczas ich polskich koncertów, na Orange Festiwalu cztery lata temu czy na Helu w te wakacje.
Trudno spodziewać się, by dzisiaj na listach przebojów De La Soul pokonali Kendricka Lamara czy Drake’a. Ale to kapela, która i tak nie musi oglądać się na konkurencję i ścigać z nią na hity. Ze swoimi pozytywnymi, łatwo przyswajalnymi, lecz ambitnymi piosenkami gra we własnej lidze.
De La Soul; "and the Anonymous Nobody"; Kobalt/Mystic