Jeżeli więc jakiś meloman na początku roku Chopinowskiego będzie chciał odwiedzić zabytki związane ze słynnym kompozytorem, mocno się rozczaruje. Większość obiektów jest bowiem w remoncie. Minister kultury Bogdan Zdrojewski zapewnia jednak, że wszystko idzie zgodnie z planem.

Reklama

"Dopiero na wiosnę zaczyna się sezon turystyczny, wtedy też zaplanowaliśmy najwięcej imprez, więc to dobry moment otwarcia muzeów Chopina" - tłumaczy.

Niektórzy urzędnicy, którzy biorą udział w przygotowywaniu obchodów roku Chopina, są o wiele bardziej sceptyczni. "Drżę z niepokoju, czy wszystko zostanie otwarte na czas, bo przecież Żelazowa Wola to nadal plac budowy. Ale wierzę, że wszystko przyspieszy. Problem jednak polega również na tym, że nadal trudno tam dojechać, a nic nie zapowiada zmian" - mówi pracownik warszawskiego Ratusza. Inny dodaje, że przygotowania do obchodów odbywały się w szaleńczym tempie. "Nie było jednej wspólnej wizji, wiele imprez było organizowanych z łapanki: robią coś z Chopinem, świetnie bierzemy to" - opowiada.

Organizatorów broni jednak poseł PiS Jan Ołdakowski, członek sejmowej komisji kultury. "To pierwsza akcja kulturalna, która została zaplanowana z takim rozmachem: od remontowania budynków po wydanie dzieł kompozytora i zaprzęgnięcie do współpracy środowisk międzynarodowych" - mówi. Rzeczywiście, w Komitetach Honorowych na całym świecie znalazły się tak znane postacie jak Umberto Ecco, Bernardo Bertolucci czy Placido Domingo.

Żadna ze sław jednak nie przyjedzie do Polski. Minister Zdrojewski tłumaczy, że to także element planu. "Lepiej, żeby wielcy artyści grali utwory Chopina w Rzymie, Paryżu czy w Azji, w ten sposób lepiej rozpropagują Polskę na świecie" - mówi. Bo - jak podkreśla - w całym przedsięwzięciu nie chodzi o kompozytora, lecz o promocję Polski. "Chopin nas nie potrzebuje, to my go potrzebujemy, jest bowiem świetną marką dla naszego kraju" - dodaje. A jak podkreśla, za granicą mało kto kojarzy, że Fryderyk Chopin to Polak. Większość uważa, że był Francuzem.