W ich trzydziestoletniej karierze to pierwsze poważne podejście do muzyki filmowej. Zrealizowali już wprawdzie płytę z własną ilustracją muzyczną do jednego z filmów niemych Stana Brakhage’a, ale dopiero reżyser "Simon Werner a disparu" Fabrice Gobert przekonał ich do współpracy przy powstającym filmie. Jakich argumentów użył? Po prostu zaprezentował im swoje dzieło. – Spotkaliśmy się z reżyserem w Paryżu. Spodobało nam się to, co nam pokazał – lapidarnie wyjaśnia gitarzysta Lee Ranaldo.
Akcja rozgrywa się wiosną 1992 roku na przedmieściach Paryża. Senna rzeczywistość suburbiów zostaje zmącona przez zaginięcie miejscowego nastolatka. Potem kolejnego i jeszcze następnego. Wyobraźnię zdjętych strachem lokalsów dodatkowo podsycają ślady krwi w jednej z sal miejscowej szkoły.
Wraz z gmatwającą się intrygą rośnie napięcie. I właśnie jego budowa w dużej mierze zależy od Sonic Youth, ilustrującego wydarzenia swoją muzyką.
To zupełnie inna propozycja niż ostatnia płyta Sonic Youth "The Eternal". W zestawie trzynastu kompozycji jedynie w dwóch odzywa się ich rockowa ekspresja i chrypa gitarowych fuzzów ("Chez Yves" oraz wisielcze "Escapades"). Ale te utwory są też najsłabszymi punktami całości – brzmią raczej jak wygrzebane z ich prywatnego archiwum niż zrealizowane specjalnie do filmu. Reszta to świeże kompozycje, w których mogą zachwycić choćby letargiczne dialogi trzech gitar.
Reklama
Thurston Moore, gitarzysta, kompozytor Sonic Youth, twierdzi, że improwizacja oznacza komponowanie w trybie rzeczywistym. Słuchając jego muzyki do "Simon Werner a disparu", można podejrzewać, że powstawała zgodnie z tą teorią – utwory brzmią jak improwizowane, jednak ograniczane przez formę. Mocnym punktem jest "Theme de Laetitia" – sześć minut uporczywych, rozciągniętych dźwięków przywołujących skojarzenia z wybitną płytą nowojorczyków "Confusion Is Sex" z 1983 roku.
Nie jest to z pewnością w katalogu ich własnej wytwórni pozycja równie odważna co wydane przed trzema laty "Andre Sider Af Sonic Youth", efekt wspólnego występu na festiwalu Roskilde ze szwedzkim free jazzowym saksofonistą Matsem Gustafssonem oraz japońskim guru ekstremalnego noise’u, Merzbowem. Pewnie też nie dorówna popularności albumowi "Invito Al Cielo" (1998), na którym Nowojorczycy po raz pierwszy zasiedli w studiu ze swoim stałym współpracownikiem, Jimem O’Rourkiem. Jak zawsze jednak w przypadku tej grupy dostaliśmy dzieło postrockowej sztuki.
SONIC YOUTH | Simon Werner a disparu Soundtrack | SYC