Rozmawiamy przed pani koncertem w Warszawie...

Mireille Mathieu: Jestem bardzo szczęśliwa, że jadę do was z koncertem, że będę mogła zaśpiewać w Warszawie!

Reklama

Czy może pani przyznać, że jej kariera została ukształtowana przez lata 60.? Czy to dla pani wyjątkowy, specyficzny czas?

Weszłam do tego zawodu, zawodu pieśniarki, jako bardzo młoda osoba. Zaczynałam, jak wiele podobnych do mnie dzieciaków, od śpiewania w szkole, w kościele - wszędzie. Później stało się to moim zawodem. Myślę, że to się zdarzyło w bardzo dobrym momencie, ten wybuch sławy. Mogę powiedzieć, że ta publiczność, która pokochała moje piosenki, to była potężne grono ludzi, a jednocześnie to były potężne i intensywne doznania dla mnie jako piosenkarki.

Reklama

Piosenka francuska to unikatowy fenomen kulturalny. Jak pani to widzi z własnego doświadczenia?

Oczywiście, ale wcale tu nie chcę wymieniać tylko moich piosenek. Wielkie piosenki francuskie, jak "La mer" Charlesa Tremeta czy, "Vivre d'amour" i inne - o nich mogę powiedzieć, że ujawniały nie tylko talent wykonawcy, miały swój wyjątkowy klimat, były wzruszające. One miały wielką popularność i długo pozostawały w sercach słuchaczy, bo publiczność mogła słuchać ich na żywo, na koncertach. O dzisiejszych piosenkach, które są wielkimi przebojami w świecie internetu, można powiedzieć, że żyją dwa, trzy miesiące, a potem koniec! Na tym polega całkowita różnica. Niegdysiejsze piosenki, one ze sobą niosły jakieś przesłanie, dlatego były popularne wówczas i przetrwały bardzo długo.

W swojej karierze śpiewała pani z wieloma artystami, że wystarczy wymienić Paula Ankę, Barry'ego Manillowa, Placido Domingo. Czy to doświadczenie mogło ukształtować pani styl artystyczny?

Wszystko to miało wpływ! Każdy z artystów, z którym przyszło mi pracować, bardzo mnie ubogacał. Ci, których pani wymieniła, Paul Anka, Placido Domingo, to były wielkie osobowości artystyczne, oni dawali mi siłę. Przecież Placido Domingo to zupełnie odmienny artysta, a mogliśmy stworzyć coś razem, na scenie.

Reklama

Wracając do koncertu w Warszawie, czy może przygotowała pani coś specjalnego dla polskich fanów?

Będzie, oczywiście, coś specjalnego. Ale wiem też, ze warszawiacy czekają na piosenkę "Santa Maria da la mer", publiczność czeka też na "Mon credo", wiem, że jest wiele moich piosenek, które publiczność lubi. Ale mogę też powiedzieć, że przygotowałam również niespodziankę, voila!

Często jest pani nazywana "drugą Edith Piaf". Jak pani podoba się to porównanie?

To bardzo malarskie porównanie. Kiedy byłam debiutantką, to było dla mnie niezwykle cenne określenie. Ale myślę, że swoją pracą udowodniłam, że zasłużyłam na nie. Wszak wielcy kompozytorzy, jak Ennio Morricone, Maurice Jarre zwrócili na mnie uwagę!

Za panią ponad 50 lat kariery. Śpiewanie i podróżowanie stało się pani sposobem na życie...

Och tak! uwielbiam śpiewać i podróżować. Poznaję różnorodne kultury, to jest niezwykle ubogacające i wartościowe. To jest bardzo fascynujące: poznawać ludzi z innych krajów, czekam więc na przyjazd do Warszawy, bo to także będzie wielkie przeżycie.

Czy w pani piosenkach jest jakieś przesłanie dla publiczności?

Przesłanie jest wciąż, od lat, to samo: przesłanie miłości, pokoju, wiary w to, że można spróbować wraz z publicznością utworzyć poczucie wyjątkowej wspólnoty.

Czego można pani życzyć przed koncertem?

Proszę powiedzieć mojej publiczności, że przyjeżdżam śpiewać dla niej. Przywiozę ze sobą historię miłości, a to jest przecież najwspanialsza możliwa do wyśpiewania historia.

Mireille Mathieu (ur. 22 lipca 1946 w Awinionie) – francuska piosenkarka. Nagrała ponad 1200 piosenek w 11. językach. Jej albumy sprzedały się w prawie 200 milionach egzemplarzy. Najsłynniejsze jej piosenki to "Mon Credo", "Acropolis adieu", "Santa Maria de la mer", "Paris un tango", "La derniere valse". W latach w latach 2014–2015 artystka odbyła tournee z okazji 50-lecia kariery, a w październiku 2016 r. – odbyły się jej recitale we Wrocławiu, Warszawie i Gdyni.