Oczywiście, lepsza jakość niż ilość, a ta w tym przypadku The Cult nie zawodzi – nowa płyta potwierdza wysoką formę zespołu. Pomaga w tym z pewnością powrót Boba Rocka, producenta znanego m.in. ze współpracy z Metallicą, Aerosmith i Mötley Crüe. Choć na "Choice of Weapon" wyprodukował zaledwie trzy numery, jego ponowna (po ponaddziesięcioletniej przerwie) kooperacja z The Cult miała najwyraźniej dobry wpływ.

Reklama

Z okładki złowrogo spogląda mężczyzna ubrany w niby indiański strój, jakby chłopiec z okładki albumu "Ceremony" (1991) wydoroślał, z marzyciela zmieniając się w buntownika. Muzyka zespołu aż tak radykalnej przemiany nie przeszła. The Cult, choć w swoim czasie osiągnęli spory komercyjny sukces, zawsze szli pod prąd obowiązujących w muzyce trendów. Dziś ciągle grają surowego, choć melodyjnego rocka, inspirowanego dokonaniami Led Zeppelin i The Stooges. Słychać na "Choice of Weapon" także wpływy southernowego grania, trochę stonera, ale to także żadna nowość – The Cult, choć pochodzą z Yorkshire i zaczynali jako kapela postpunkowa, zamerykanizowali się już dawno. Na szczęście nie mam mowy o bezmyślnym kopiowaniu oryginalnych wzorców – Anglicy wciąż brzmią świeżo i oryginalnie.

THE CULT | Choice of Weapon | Cooking Vinyl/Mystic