ZałożycielMogwai Stuart Braithwaite cytowany przez "Guardiana" scharakteryzował ósmy krążek kapeli krótko i zwięźle: – Album zawiera 10 piosenek z perkusjami (prawdziwą i elektroniczną), gitarami, syntezatorami i wokalem (żywym i vocoderowym). Więcej zdradził londyńskiemu magazynowi muzycznemu "M": – Ta płyta ma w tle inne wibracje od poprzedników. Używaliśmy innych syntezatorów modularnych, znaleźliśmy też nowe haczyki nagrywania jeszcze bardziej zwariowanych gitar. Tak naprawdę jednak wielkiej zmiany w podejściu do muzykowania w przypadku szkockiej kapeli nie słychać. Kroczą dawno wydeptaną postrockowo-noiseową ścieżką i najwidoczniej im z tym dobrze.
"Rave Tapes" to przede wszystkim rozbudowana zabawa gitarami, przeplatana elektroniką, która sprawia wrażenie soundtracku. Podobnie można odbierać zresztą każde wcześniejsze nagranie Mogwai. Ich podejście do muzyki jest wyjątkowo filmowe i słuchając jakiejkolwiek z ośmiu płyt Szkotów, łatwo wyobrazić sobie obrazy pasujące do dźwięków, historię zbudowaną wizualizacjami. Choć warto zaznaczyć, że Mogwai partycypowali też w kilku prawdziwych soundtrackach, chociażby do obrazu "Źródło" Darrena Aronofsky'ego.
Na krążku "Rave Tapes" zespołu z Glasgow bliskie sobie klimaty znajdą fani dokonań niemieckich innowatorów elektroniki z Tangerine Dream. Swój klimat poczują też pewnie fani osadzonych w retro dźwiękach muzycznych ilustracji do obrazu "Drive". Kilka kawałków z "Rave Tapes" mógłby puścić sobie główny bohater filmu Nicolasa Windinga Refna, grany przez Ryana Goslinga, podczas nocnej jazdy przez miasto.
Co charakterystyczne w przypadku Mogwai wokale pojawiają się tu sporadycznie. W "Repelish" słyszymy nawet nie śpiew, ale wypowiedź m.in. o sile numeru Led Zeppelin "Stairway To Heaven". W finałowym "The Lord Is Out Of Control" przypominającym elektroniczną balladę a la Daft Punk wokal to vocoderowa wypowiedź z trudnym do wyłapania tekstem. Największe wrażenie robi najdłuższa piosenka na płycie (6,25), którą Mogwai zaprezentowali już kilka miesięcy wcześniej. Chodzi o "Remurdered". Mroczny motyw prowadzący, rozwijające się zgrzyty gitar, pulsująca perkusja – wszystko narasta, by wyciszyć się przed finałem.
Całość może nie zarazi fanów postpunkowych brzmień jak ich debiut "Young Team" z 1997 roku, ale na pewno warta jest uwagi. Podobnie jak debiut Mogwai "Rave Tapes" wyprodukował Szkot Paul Savage, który pracował chociażby z Franz Ferdinand i Arab Strap. Oczywiście można materiału słuchać przez głośniki, ale słuchawki dają o niebo lepsze wrażenie. Pozwalają na lepszą kontemplację, a to w przypadku Mogwai może się przydać.
Pozostaje czekać, aż Mogwai przyjadą z materiałem do Polski, bo na scenie prezentują się wyśmienicie.
MOGWAI | Rave Tapes | Rock Action/Mystic