– Gdy podjąłem decyzję o zmianie wyglądu, ludzie byli zaskoczeni, jakby nagle firma Pepsi zmieniła kolory produktów z czerwono-niebieskich na zielony. Dla mnie to było również trudne, ale chciałem robić moją muzykę i żyć moim życiem – tłumaczy Matisyahu.

Reklama

Kiedy w 2005 roku trafił z singlem "King Without a Crown" na listę "Billboardu", pojawił się w show Dave'a Lettermana i przebił do mainstreamu, wprowadził w zakłopotanie wiele osób. Publiczność reggae i hiphopowa jeszcze nie widziała na scenie artysty w stroju chasydzkim, który miał świetną technikę i w tekstach dawał świadectwo wiary. Recenzenci nie wiedzieli, czy na pewno jest osobą religijną i w jakich kategoriach oceniać jego twórczość. Nawet środowiska żydowskie nie miały do niego zaufania. Mimo tych przeszkód Matisyahu przetrwał na rynku ponad dziesięć lat i udowodnił, że nie jest egzotycznym zjawiskiem jednego sezonu.

Tytuł najnowszego albumu "Akeda" odnosi się do ważnej biblijnej przypowieści o ofiarowaniu Izaaka przez jego ojca Abrahama – w języku hebrajskim słowo "akedah" tłumaczy się jako "związanie", symbolizuje ono męczeństwo i złożenie ofiary ze swojego życia. Dla artysty oznacza ono zarówno poświecenie się muzyce i religii, jak i zmaganie z codziennymi problemami bycia mężem, ojcem, przyjacielem.

Jego poprzedni album "Spark Seeker", chociaż powstał zaraz po obcięciu brody i pejsów, zafarbowaniu włosów na blond i zdjęciu tradycyjnego chasydzkiego stroju, został nagrany w Izraelu i był jeszcze mocno przesiąknięty religijnym przekazem. Natomiast nad najnowszym materiałem pracował w słonecznej Kalifornii, gdzie przeniósł się niedawno z Nowego Jorku. Poczuł też na własnej skórze, jak jego decyzja o zmianie stylu życia wpłynęła na kontakty z innymi ludźmi, którzy się od niego odwrócili. Do tego rok temu rozstał się z żoną i spadł na niego obowiązek wychowania trójki dzieci. Jednak jak podkreśla, wciąż robi to w duchu religijnym i bierze udział we wszystkich żydowskich świętach.

Muzycznie ta płyta miała być surowa i oszczędna, ponieważ utwory są przepełnione takimi silnymi emocjami, jakich jeszcze nie było w moich piosenkach. Chciałem wyjść zza szyby, za którą się ukrywałem, i wejść głęboko w otaczający mnie świat. Napisać emocjonalne teksty dotyczące prawdziwych wydarzeń i ludzi, a wszelkie idee chasydzkie i kabalistyczne, zgodnie z którymi żyłem przez lata, pojawiają się przy okazji – tłumaczy artysta.

Po ostatnich bardziej popowych albumach Matisyahu pozwolił sobie oraz wspierającym go członkom Dub Trio na większą swobodę artystyczną. Słychać ją w utworze "Reservoir", który z ballady o zabarwieniu biblijnym rozwija się w mocny autobiograficzny rockowy utwór, w trwającym ponad osiem minut "Sick for so Long", gdzie pop-rockowy refren wsparty jest dubowym pulsem i hebrajskim tekstem, oraz w zabarwionym etnicznym, afrykańskim klimatem "Champion".

Matisyahu stara się jak najczęściej odchodzić od typowego dla niego łączenia reggae z religią, od powielania patentów z poprzednich płyt i robienia ukłonów w stronę popowej publiczności.

Na początku kariery Matisyahu w wywiadach podkreślał przywiązania do uduchowionej tradycji i walecznej twórczości Boba Marleya. Dzięki wyrazistemu wizerunkowi udało mu się przebić do masowej świadomości z przekazem i spowodować spore poruszenie w ludziach. Na szczęście prędko uświadomił sobie, że w dzisiejszych czasach nie da się być kolejnym Bobem Marleyem i nie ma sensu nawoływać do duchowej rewolucji.

Reklama

Zamiast tego postanowił obrać inni kierunek w karierze wynikający z młodzieńczej fascynacji kultową, folkowo-rockową grupą Phish. Dzięki tej przemianie Matisyahu obronił się jako niezależny artysta, który ma szansę dalej rozwijać się muzycznie, budować pozycję na scenie i unikać jednoznacznego zaszufladkowania.

MATISYAHU | Akeda | Elm City Music