Urodzona w Hamburgu, Sabine Bredy karierę muzyczną zaczęła w latach 80. Nagrywała wtedy industrialne kompozycje z członkami zespołu Einstürzende Neubauten, m.in. "Jeszcze Polska" ze słowami z polskiego hymnu. W połowie dekady spotkała na swojej drodze Dietera Meiera, członka zespołu Yello, i związała się z nim zawodowo na wiele lat. Jednym z wyników ich współpracy jest album "Warsaw", do którego rękę przyłożył Grzegorz Ciechowski, lider legendarnej Republiki.
O tym, jak doszło do współpracy tych trojga wyjątkowych artystów, opowiedziała sama Mona Mur: – Pod koniec lat 80. Dieter Meier trafił do Wrocławia. Realizował tam zdjęcia do swojego filmu "Lightmaker". Opiekowała się nim wtedy Małgorzata Potocka i przez nią Dieter poznał Grzegorza. Z kolei Meier poznał mnie z nimi, kiedy w 1989 roku przyleciałam na jakiś czas do Warszawy. Zostaliśmy bliskimi przyjaciółmi i szybko zaczęłam poznawać muzykę Grzegorza, zarówno to, co nagrał z Republiką, jak i solowe dokonania. Jego poetyckie podejście do muzyki i otwarty umysł bardzo mi się spodobały i pchnęły do współpracy z nim.
Na ich wspólny projekt nalegał też Meier, który zorganizował na niego fundusze. Nie stawiał Monie ani Ciechowskiemu żadnych granic, dał carte blanche. Nalegał tylko na nagranie z orkiestrą. Udało im się do tego namówić Warszawską Orkiestrą Symfoniczną pod batutą Krzesimira Dębskiego. Nagrań dokonano w Warszawie, w studiu S4 na Woronicza. Jak wspomina Mona, było to specyficzne, klimatyczne miejsce wyłożone drewnem i pełne analogowego sprzętu. – Przełom lat 1989/90, ponury zimowy krajobraz na pewno pozostawiły ślad na tej płycie – wspomina.
Słychać to już w pierwszym numerze "Paintings" z dźwiękami przypominającymi podmuchy wiatru. Niski głos Mur, spokojnie dochodzące kolejne instrumenty i wreszcie chórki samego Ciechowskiego – to jeden z najlepszych numerów na krążku. Zresztą Mona wykonała go, wraz z Leszkiem Biolikiem z Republiki, goszcząc w 2011 roku w toruńskim klubie Od Nowa podczas cyklicznego koncertu poświęconego pamięci Ciechowskiego. Apokaliptyczny, marszowy klimat przypominający dokonania Republiki ma kolejny numer z "Warsaw", "A Snake Gets in Your Eye". Z kolei kompozycja "Mon Amour" ze smyczkami i dęciakami pasowałaby jako muzyczne tło do groteskowego obrazu Tima Burtona. Przytłaczający klimat wprowadza "Sat Man", "Go Away" poraża nowofalowym bitem, a "Illusions" mogłoby być częścią romantycznego musicalu. Ponad siedmiominutowe "120 Tage" to ponownie dźwięki przypominające dokonania Republiki. Industrialny numer wypełniony wieloma niepokojącymi odgłosami pokazuje, jak potrafił rozbudowywać numery, tworząc z nich opowieści pobudzające wyobraźnię.
"Warsaw" ma analogowy sznyt retro, nie znaczy to jednak, że przez 25 lat materiał się zestarzał. Mona Mur wraz z Ciechowskim stworzyła album pasujący do rzeczywistości, w której powstawał, i na pewno gdyby wtedy wylądował na półkach w Polsce, zdobyłby sporą popularność. Płyta ukazała się jednak tylko na Wyspach w małej wytwórni, która nazwę wzięła od debiutanckiego krążka Yello "Solid Pleasure". Jak wspomina Mona Mur: – Album miał się ukazać w Polsce nakładem dużego wydawcy, ale ten zdecydował się schować go do szuflady, bo wydawał mu się mało mainstreamowy.
Faktycznie trudno nazwać go mainstreamowym, ale to absolutnie nie czyni go nieciekawym. Z jednej strony daje pokaz możliwości Mony Mur w tworzeniu złowieszczego, niemal teatralnego klimatu, a z drugiej pokazuje, jak świetnym aranżerem był Ciechowski i w jak ciekawy sposób, poza Republiką, realizował się muzycznie. Zresztą później pokazał to wielokrotnie, pracując z Atrakcyjnym Kazimierzem, Kasią Kowalską czy Justyną Steczkowską oraz nagrywając solo.
Mona zdradziła, że planuje przyjechać i zaprezentować materiał w Polsce w towarzystwie swoich przyjaciół, muzyków, być może Dietera Meiera. Oby się udało.
Mona Mur | Warsaw | Mystic