"Just Can’t Get Enough" – to do tego singla z debiutanckiej płyty "Speak & Spell" Depeche Mode nagrali swój pierwszy teledysk. To był trzeci singiel w karierze zespołu, najbardziej doceniony. Sztuka teledysku była jeszcze wtedy w powijakach. W tym samym roku, w którym ukazała się płyta i ten singiel, wystartowała stacja MTV. Co prawda, klipy czy raczej coś na wzór wizualizacji do muzyki powstawały już nawet ponad sto lat wcześniej, ale stacja dała niesamowity impuls do ich rozwoju.
Dwaj Brytyjczycy, Edward B. Marks i Joseph W. Stern, już w 1894 r. stworzyli coś na wzór pokazu slajdów do swojej kompozycji "The Little Lost Child". Później powstawały krótkie filmowe formy z muzyką w tle, wykorzystujące chociażby fragmenty musicali (w latach 50.). W latach 70. nie brakowało programów regularnie puszczających klipy w telewizji, chociażby brytyjskie "Top of the Pops". Prawdziwy bum na wideoklipy i wysyp wybitnych dzieł nastąpił latach 80., właśnie za sprawą MTV.
Depeche Mode początkowo nie uczestniczyli w wyścigu na znakomite teledyski. "Just Can’t Get Enough" czy "See You" i "Meaning of Love" były zwyczajnie amatorskie. Zespół przechodził perturbacje w składzie, odszedł Vince Clarke, pojawił się Alan Wilder. I jak podkreślają sami członkowie DM w komentarzach do teledysków na "Video Singles Collection", kompletnie nie mieli na siebie, na swój image pomysłu. W wideo do "Just Can’t Get Enough" raz widzimy ich w skórzanych kurtkach, czapkach i pasach na ciele, a raz w za dużych garniturach. Andrew Fletcher pierwsze klipy wspomina tak: "Wstydziliśmy się i czuliśmy skrępowani zarówno na planie, jak i później, oglądając nakręcony materiał". Dave Gahan dodaje: "Robiliśmy to, co nam kazano". Nawet jak teledyski kręcili im doświadczeni twórcy, jak Julien Temple, członkowie DM nie czuli się w nich sobą. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy rozpoczęli współpracę z Peterem Care’em. Znakomity album "Black Celebration" z 1985 r. był dla zespołu przełomem. W książce "Depeche Mode. Narodziny ikony" Simona Spence’a Peter Care wspomina spotkanie z DM: "Byli w momencie wielkiej transformacji, gdy zacząłem z nimi pracować, byli miłymi chłopakami z Basildon, ale nie mieli charyzmy". Nagrywając "Black Celebration", znaleźli swój styl i to było widać także w klipach. Do czasu realizacji "Stripped" z Care’em, jak mówi Martin Gore, "nie przepadaliśmy za teledyskami". Teraz klipy zaczęły dopełniać ich muzykę, pokazywać, w jakim są właśnie momencie, a jednocześnie zupełnie nie odpowiadały danym modom. "Stripped" zrealizowali w czasie pracy nad płytą w słynnym berlińskim Hansa Studio. Jak wspomina Gore: "Teledysk kręciliśmy w hali tuż przy murze rozdzielającym Berlin i pilnujących go strażnikach. Dużo światła, palniki i wielkie młoty, którymi rozbijaliśmy samochody, mogły sprowadzić na nas kłopoty. I to nam się podobało". W tym czasie teledyski, m.in. za sprawą niesamowitych dzieł do piosenek Michaela Jacksona, stały się prawdziwą sztuką. Klipy Depeche Mode też weszły na inny poziom, to za sprawą rozpoczęcia ich współpracy z holenderskim fotografem Antonem Corbijnem. Wcześniej robił DM świetne fotograficzne sesje dla magazynu "New Musical Express".
Na planie teledysku spotkali się po raz pierwszy w 1986 r. Simon Spence we wspomnianej książce pisze: "»A Question of Time« pozostałby zapewne niezauważony, gdyby nie fakt, że teledysk do niego zrobił Anton Corbijn, który postanowił na nowo zdefiniować wizerunek zespołu. Corbijn był niezwykle ważnym i ostatnim dodatkiem do »rodziny«, która będzie otaczała i wspierała DM przez następne dekady". "Dzięki Antonowi staliśmy się zespołem i jednością, zamiast zbioru indywidualności, jak to było wcześniej" – to już słowa Andrew Fletchera. "A Question of Time" ma wszystko, co charakteryzuje styl Corbijna: bardzo fotograficzne kadry, surrealizm, zdjęcia pełne ziarna (często autorstwa samego Antona) i akcenty humorystyczne. Nie brakuje go w znakomitych "Never Let Me Down Again" czy "Strangelove". Jak słusznie przyznaje Dave Gahan: "Te klipy wzbiły nas na zupełnie inny poziom, odseparowaliśmy się od popu, staliśmy się inni". Teledyski stały się bardziej filmowymi historiami. Za sprawą m.in. kolejnego genialnego klipu Corbijna, nakręconego w duchu westernów Sergio Leone "Personal Jesus", DM na dobre zadomowili się w MTV. Zaraz po nim ukazał się inny ikoniczny klip DM, do kolejnego singla z płyty "Violator", "Enjoy the Silence" z Gahanem w roli króla. Potem nadeszły mroczne czasy dla zespołu i takie też stały się ich klipy. Wyczerpująca praca nad płytą "Songs of Faith and Devotion", która zakończyła karierę Alana Wildera w zespole, skutkowała znakomitymi mrocznymi teledyskami do inspirowanego malarstwem Hieronima Boscha "Walking In My Shoes" czy "In Your Room". Z kolei wraz z kolejną płytą "Ultra" ukazał się najbardziej zabawny klip w historii kapeli, "It’s No Good", również Corbijna. Zespół zamienia się w nim w kuriozalną, przerysowaną kapelę grającą do tańca.
Kolejne teledyski dla DM kręcą znakomici twórcy, chociażby Uwe Flade czy John Hillcoat (reżyser "Gangstera" i "Drogi"). Jednym z najlepszych klipów w tym stuleciu jest bez wątpienia "Wrong". Mocny krótkometrażowy thriller zrealizował Patrick Daughters. Klip dostał nominację do Grammy.
W zestawie "Video Singles Collection" znalazły się wszystkie wyżej wspomniane. Najważniejsze z nich z ciekawym komentarzem członków zespołu. Szkoda tylko, że każdy z nich był nagrywany osobno, przez co czasami ich wspomnienia się powielają. Nie powala sam sposób wydania, szata graficzna i niewygodne pudełko. Kolekcja kończy się na "Should be Higher" z ich ostatniej płyty "Delta Machine". Wyreżyserował go nie kto inny, jak Anton Corbijn. Artysta pracuje też z DM przy nowej płycie, która będzie miała premierę w przyszłym roku. Można się więc spodziewać kolejnych znakomitych klipów, które uzupełnią tę kolekcję.
Depeche Mode; Video Singles Collection; Sony Music