Śmierć rocka ogłaszano tyle razy, że nie wypada po raz kolejny. Za każdym razem, kiedy mówimy o wielkim kryzysie gitarowego grania, ktoś wyskakuje robiąc głośne „a ku ku”. Z tym, że mocnego hop z kapelusza od dawna nie było, znów grabarze rocka ubierają się w czerń, by powiedzieć, że już nic się nie uda.

Reklama

Tym, co rzeczywiście jest niepokojące, to coraz większy wykwit grup rekonstrukcyjnych. Pink Floyd nie pojedzie w trasę, ale na swe koncerty zapraszają różne nowe wcielenia na czele z Australian Pink Floyd Show. Sprawa jest prosta: grupa zdolnych muzyków jeden do jednego gra Pink Floyd, a występom towarzyszą podobne do oryginalnych efekty.

Coraz popularniejsze są nawet festiwale zespołów, które są tribute-bandami, co w czasach drogich biletów może być jakimś rozwiązaniem. Proszę jednak nie spodziewać się, by tańszy odpowiednik działał na zmysły tak samo, jak oryginał.

Trwa ładowanie wpisu

Piszę o tym tu i teraz, bo Greta Van Fleet od lat jest oskarżana o to, że ściąga z Led Zeppelin i to bardziej niż Oasis patrzyli na The Beatles. I barwa głosu podobna i solówki jakoś tak samo budują harmonie i napięcie. Co jednak ciekawe, dotyczyło to dwóch pierwszych płyt. Tam rzeczywiście można było pomyśleć, że bracia Kiszka (muzycy zespołu naprawdę się tak nazywają, to nie jest nawiązanie do ich umiejętności, bo te mają wysokie) to pseudonimy artystyczne Page i Planta, którzy postanowili na boku przypomnieć dawne czasy.

A historia jest zabawna, bo kiedy na trzecim albumie nagle okazało się, że Greta Van Fleet potrafi też zagrać inaczej, fani jakby się odwrócili. Bo rzeczywiście mniej tu ducha Zeppelinów. Oczywiście cudowne rockowe lata siedemdziesiąte w klimacie dominują, ale to bardziej atmosfera południa Stanów, drogi, podróży. Więcej tu bluesa niż hard rocka. Więcej USA niż Wielkiej Brytanii.

Młodzieniaszkowie nie wstydzą się swoich korzeni i z bezczelnością, ale i zacięciem do pisania chwytliwych melodii wypuszczają kolejne rockowe granie. Trochę jest w tym klimatu grupy rekonstrukcyjnej. Ale już bez konkretnych odniesień. Ot, taka płyta do słuchania w pokoleniach.

Greta Van Fleet "Starcatcher"; Universal 6/10 (pod warunkiem, że lubisz rocka)