"Hip-hop to wspaniała kultura, znacznie bardziej bogata, potężna i ważna niż ten syf, który leci w radiu (...) Współczesny popularny rap nie zasługuje na miano hip-hopu. To maszynka do zarabiania pieniędzy. To, co słyszę i widzę, jest dla mnie obraźliwe" - mówi Rucker.

Reklama

Jej twórczość przypomina, że rap oznaczał kiedyś skrót od "Radical Anarchist Poetry". W swych tekstach nie oszczędza nikogo, jednak pierwszym celem krytyki jest zwykle jej własna społeczność. Zdaniem Rucker czarna kultura przeżywa dziś bowiem spory kryzys. Niegdyś sumieniem Afroamerykanów była grupa The Last Poets, wołająca "Niggers Are Scared Of Revolution" (czarni boją się rewolucji), później misję tę kontynuowali KRS One, Public Enemy czy De La Soul, dziś jednak - w jej opinii - takich głosów brakuje, a przesłanie twórców niezależnego rapu topi się w zalewie nagrań i klipów epatujących przemocą i seksem. Nie przypadkiem Ursula jest dużo bardziej popularna w Europie niż w rodzimych Stanach.

Na swą świetną reputację, nie tylko wśród fanów hip-hopu, Rucker pracowała bardzo długo. Przez lata występowała gościnnie na płytach legend sceny tanecznej, hip-hopowej, soulowej: 4 Hero, The Roots, Silent Poets, Kinga Britta, Jazzanovy. Gdy wreszcie zdecydowała się nagrywać solo, większość gwiazd od razu zadeklarowała swą pomoc.

Na jej płytach słychać elementy soulu, jazzu, muzyki afrykańskiej - jednak to nie produkcja muzyczna jest na nich najważniejsza, choć zwykle stoi na najwyższym poziomie. Artystka za każdym razem podkreśla: "To przede wszystkim poezja, choć towarzyszą jej dźwięki". Jej krążki bardziej przypominają więc występy w konwencji spoken word. W swych niezwykłych tekstach łączy polityczną publicystykę i kobiecy liryzm, krytykuje system edukacji i opowiada o trudach macierzyństwa, mówi o AIDS i intymnych uczuciach. Ursula ma głos o kojącej barwie, jednak zwykle przemawia przez zaciśnięte zęby.

Pochodzi z Filadelfii. Jej murzyński ojciec i matka Włoszka pobrali się w 1952 roku. W tamtych czasach takie małżeństwo wymagało sporo odwagi i Ursula przyznaje, że swój niepokorny charakter odziedziczyła pewnie po rodzicach. Ukończyła dziennikarstwo na Temple University, na co dzień pracuje jednak w filadelfijskim Centrum Sztuki. Jest matką czwórki dzieci i w chwili wytchnienia od polityki także dla nich pisuje wiersze, które chce wydać w formie książkowej. W planach ma też tomiki poetyckie, choć - jak mówi - "obiecuję to sobie od zawsze i naprawdę nie wiem, dlaczego jeszcze żadnego nie wydałam".





Rucker pisze od dziecka, jednak dopiero jako dorosła kobieta zaczęła czytać wiersze w filadelfijskich klubach. Recytowała poezje z jazzowymi składami, brała udział w slamach. "Był taki moment w moim życiu, że nie miałam pracy i musiałam jakoś zapełnić nadmiar wolnego czasu, a ponieważ zawsze pisałam, zdecydowałam się zabrać za to na poważnie, żeby sprawdzić, co z tego wyjdzie".

Ursula mocno udziela się też w organizacjach pozarządowych - swymi występami wspiera Amnesty International, wzięła udział w kampanii "Stop Violence Against Woman". Przyznaje, że z trudem dzieli czas pomiędzy rodzinę, pracę, muzykę i pisanie. Poczucie odpowiedzialności nie pozwalają jednak na odpoczynek. Jak mówi: "Czasem naprawdę chciałabym nie pisać, nie występować, ale to niemożliwe. Wystarczy, że widzę jakieś zdarzenie czy prasowy nagłówek lub słyszę rozmowę i czuję, jakbym dostała cios w twarz. Po prostu nie można tego tak zostawić".