45 lat temu w londyńskim klubie Marquee na scenę wyszło pięciu nastolatków. Mieli długie włosy, przykrótkie spodnie i buty na obcasie. Grali bluesa zmieszanego z rockiem i nazywali się The Rolling Stones. Tak samo jak piosenka amerykańskiego bluesmana Muddy’ego Watersa. "Gdyby nie muzyka czarnych, nie byłoby naszej grupy. To Waters i Chuck Berry pokazali mi, co można robić z gitarą" - mówił po latach Keith Richards.

Chłopcy, którzy mieli być tylko przeciwwagą dla ugrzecznionych Beatlesów, wkrótce stworzyli prawdziwą fabrykę przebojów: "Paint It Black", "Ruby Tuesday", "Sympathy For The Devil", no i oczywiście "Satisfaction". "Riff tego utworu można uznać za współczesny odpowiednik V Symfonii Beethovena" - pisał niedawno polski muzykoznawca Jan Weber.

W 1967 r. miał się odbyć historyczny koncert The Rolling Stones w Moskwie, Kreml w ostatniej chwili cofnął jednak zgodę na występ, muzycy postanowili więc przyjechać do Warszawy. "To byli kosmici, którzy grają rock and rolla i wyprzedzają nas o jakieś 400 lat! Na zawsze zmienili oblicze polskiego rocka" - pisał jeden ze szczęśliwców obecnych w Sali Kongresowej.

Lata 60. i 70. to dla The Rolling Stones nie tylko znakomite płyty i polityczna niepoprawność, to również seria dramatycznych wydarzeń. W 1969 roku na koncercie w Altamont, który miał być odpowiedzią Jaggera na festiwal w Woodstock, tłum tratuje kilka osób. W tym samym czasie na skutek przedawkowania narkotyków ginie współzałożyciel i gitarzysta zespołu Brian Jones. Narkotyki, alkohol i głośne romanse z pięknymi kobietami, oprócz muzyki, stają się głównym elementem życia zespołu.

Dopiero na początku lat 80. kończy się złoty okres The Rolling Stones. Gdy członkowie grupy przeobrażają się w statecznych panów (wszyscy, oprócz Richardsa, który niedawno stwierdził, że w narkotykowym rauszu zamiast kokainy przez pomyłkę wciągnął prochy własnego ojca), ich znakiem rozpoznawczym okazują się gigantyczne trasy koncertowe. W 1998 roku, po 31 latach, znów grają w Polsce, tym razem na Stadionie Śląskim w Chorzowie. "Witam Katowice. Miło do was wrócić" - mówi ze sceny Mick Jagger. 25 lipca znów dla nas zagrają, tym razem w Warszawie - przypomina DZIENNIK.