Kiedy podjęła pani decyzję: będę śpiewać jazz?
Aga Zaryan: Stało się to w 1996 roku. Wówczas moja przyjaciółka ze szkoły muzycznej, również piosenkarka, dała mi płytę Elli Fitzgerald. Stwierdziła, że mój głos pasuje do takiej muzyki. Kiedy usłyszałam pierwsze takty "Coffee Black", wówczas mój świat wywrócił się do góry nogami. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Harmonie, melodia, akustyka, wokal, to wszystko sprawiło, że czułam się jak zahipnotyzowana. Kilka miesięcy później, w Warszawie, zapisałam się na warsztaty jazzowe. Tam spotkałam muzyków amerykańskich, którzy doradzili mi, co mam robić i gdzie szukać podobnej muzyki. Znalazłam się w dziwnym, nieznanym świecie i chciałam więcej. Moi nauczyciele zachęcali mnie do odwiedzenia Nowego Jorku, tam znalazłam także inspiracje. Nie opuściłam Polski, ale od czasu do czasu wyjeżdżam, by poszukiwać nowych ścieżek.
Ma pani opinię jedną z najbardziej utalentowanych wokalistek jazzowych młodej generacji. Pierwszy album osiągnął status podwójnej platynowej płyty, zaś dwa kolejne zostały złotymi płytami. Jak znalazła się pani w miejscu, w którym jesteś dzisiaj?
Zdobycie szerszego uznania zajęło mi wiele lat. Mam swoje ukochane trio muzyków, z którymi gram. Są to: Michał Tokaj, Michał Barański i Łukasz Żyta. Współpracuję również z doświadczonymi muzykami, takimi jak: Darek Oleszkiewicz, David Doruzka, Larry Koonse i Munyungo Jackson. Wcześniej grywałam w klubach i na małych festiwalach, ale dzięki mojemu menadżerowi zdobyłam kontakty na całym świecie i teraz mogę występować w USA, Rosji, Turcji.
"Umiera piękno" jest pierwszą płytą, na której zaśpiewała pani po polsku. Jaka jest różnica pomiędzy śpiewaniem w ojczystym języku a w innych językach?
"Umiera piękno" to specjalny projekt nagrany na 63. rocznicę Powstania Warszawskiego. Wybrałam wiersze młodych polskich poetów, które zostały napisane podczas II wojny światowej. Było mi bardzo trudno śpiewać po polsku, stanowiło to wielkie wyzwanie. Moi dziadkowie walczyli w tym powstaniu o wolność Polski. Urodziłam się w Warszawie, to było naturalne, żeby nagrać tą płytę.
Jaka jest pani filozofia muzyki? Jacy są muzyczni przewodnicy?
Nie ma jednej filozofii. Uwielbiam być na scenie i opowiadać historie, tworzyć specjalną więź pomiędzy mną a słuchaczem. Jeśli kogoś to uszczęśliwia, to wspaniale, wtedy czuję się spełniona. Staram się jak najlepiej, muzyka jest moją terapią.