Urodziny mistrza melancholii. Leonard Cohen godnie uczcił 80-tkę
1 "Popular problems" może się wydawać krótkim albumem, trwa niecałe 36 min, ale patrząc na poprzednie krążki Cohena nie ma w tym nic dziwnego: "The Songs of Leonard Cohen" trwa 41 min, "Songs from a Room” – 35 min, a "I'm Your Man" – 39 min. Kanadyjczyk po prostu potrafi zatrzymać się wtedy, kiedy trzeba, i wraz z producentem wyrzucić nadmiar piosenek. Tutaj był nim niezwykle doświadczony Patrick Leonard, pracujący już wcześniej z Cohenem, ale też m.in. z Madonną, Pink Floyd i Eltonem Johnem. A o tym, że materiału Patrick Leonard z Cohenem nagrali więcej, świadczą słowa samego producenta, który zdradził, że mają przygotowane piosenki na połowę kolejnej płyty
2 Sam Cohen często powtarzał, że tworzenie piosenek nie jest dla niego specjalnie łatwe. Mówił: – Pisanie piosenek jest jak zalecanie się, polowanie na kobiety. Zazwyczaj to zbyt duży kłopot. Jak się jednak za nie bierze, to robi to efektownie
3 Już wspomniane "Slow” pokazuje, że Cohen z piosenki, w której pozornie nie dzieje się nic, potrafi zrobić numer, który po zakończeniu chcemy od razu posłuchać jeszcze raz. Do jednostajnego bitu dodał delikatne dęciaki, retro klawisz, kobiece chórki, a wszystko okrasił swoim niskim mruczeniem. Co znamienne, nawet kiedy Cohen mamrocze, to i tak jego angielski jest doskonale rozpoznawalny i słychać każdy wyraz. W "Almost Like the Blues" to mruczando urozmaicone jest smyczkami i pianinem. Ważna lirycznie jest ballada "Samson in New Orleans", która opowiada o następstwach huraganu Katrina, jaki zniszczył Nowy Orlean w 2005 roku. Z kolei w "A Street" nawiązuje do wydarzeń z 11 września 2001 roku
4 Muzycznie "Popular problems" wypełnia powolnie lejący się blues. Ciekawe jest "Did I Ever Love You", w którym na początku Cohen brzmi niemal jak Tom Waits, ale po minucie numer zamienia się w przyśpiewkę w klimacie country. W podobnym amerykańskim tonie utrzymane jest "My Oh My", brzmiące jak zapożyczone z płyty Neila Younga. Nie można też pominąć "Nevermind" z arabskim zaśpiewem. Tej rytmicznej, mrocznej ballady nie powstydziłby się z kolei Nick Cave, który Cohena wymienia wśród swoich największych inspiracji
5 Napisane przez Leonarda solo "Born in Chains" brzmi jak pieśń śpiewana z kościelnej ambony, ale nawet w takim anturażu Cohen nie traci jakości. Wreszcie na finał folkowe "You Got Me Singing", gdzie pada nawiązanie do jednego z największych hitów Cohena "Hallelujah" sprzed 30 lat. Pięknie i z klasą starzeje się Leonard Cohen
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję