Wakacje to sezon festiwali: Orange, Open'er, Coke Live, Jarocin, Woodstock. Czy Polska dorównuje poziomem najpopularniejszym europejskim imprezom?
Piotr Metz: Jak najbardziej. Przykładem jest chociażby Open'er Festiwal, który jest jednym z najważniejszych festiwali w Europie. I choć z założenia jest on alternatywny, to przy swojej skali musiał postawić na komercję. Na Open'erze może wystąpić np. Coldplay, którego nie wyobrażam sobie z kolei na Off Festiwalu.
Myślę, że wkrótce w pełni dołączymy do Europy, a festiwalowo, jeżeli chodzi o koncerty wielkich artystów, już jej dorównujemy. Spokojnie, Polska nie ma się czego wstydzić. Wskoczymy na światowy poziom jeżeli będzie u nas tak jak w Londynie, gdzie każdego dnia coś się dzieje. Brakuje nam grania na co dzień. Wystarczy, że do tego dołączymy, a wypłyniemy. Jesteśmy już bardzo blisko.
Czy zainteresowanie festiwalami przekłada się również na popularność festiwali alternatywnych?
Absolutnie tak. Przykładem są dwa najważniejsze alternatywne, w sensie inności i oryginalności, festiwale muzyczne w Polsce – Sacrum Profanum i Off Festiwal Artura Rojka w Katowicach, które zupełnie nie stawiają na komercję. Sam mam przyjemność pracować przy festiwalu Orange Warsaw Festiwal, ale jest to festiwal mający zapełnić duży stadion i taka jest nasza rola. Tam nie ma być eksperymentów i wynalazków. Natomiast Arturowi Rojkowi, tak jak Sacrum Profanum w Krakowie choć w innym gatunku, udało się zrobić imprezę alternatywną, na którą ludzie kupują bilety i przyjeżdżają masowo. To jest połączenie niezwykłe. Szacunek!
Festiwale muzyczne zakorzeniły się już w naszej kulturze?
Tak, ponieważ granie na żywo jest w muzyce esencją. Dlatego właśnie powstaje coraz więcej inicjatyw lokalnych, o mniejszej skali.
A jakie znaczenie mają dla artysty?
Muzycy "ogrywają się" w kontakcie z publicznością, a to jest bezcenne. Bardzo często ktoś muzykuje w domu i nawet całkiem nieźle mu to wychodzi, a potem staje na scenie i przegrywa.
Najważniejsze to mieć własną publiczność, nie jest ważne, czy jest ona lokalna, czy międzynarodową. Nie koniecznie każdy od razu musi być gwiazdą – dotyczy to wszystkich dziedzin życia. Można muzykować tylko na swoim terenie, ale czerpać z tego satysfakcję i radość, i to wystarczy. Dlatego festiwali i konkursów otwartych na początkujących artystów powinno być jak najwięcej.
To dlaczego miasta, które organizują takie imprezy, wciąż promują wielkie gwiazdy?
Najprościej jest zaprosić popularny zespół jak np. Bajm, bo jest gwarancja, że na taki koncert przyjdzie tłum. Trudniej jest zrobić alternatywny konkurs, na który przyjadą jedynie fani i rodzina niszowych zespołów. Niemniej jednak są w Polsce przykłady, kiedy ktoś postawił lokalnie na coś bardzo niekomercyjnego, co urosło w siłę i samo w sobie stało się naprawdę wielkim wydarzeniem.
Festiwalem z górnej półki jest wspomniany wcześniej Festiwal Sacrum Profanum w Krakowie, który jest imprezą alternatywną na skalę światową. To przykład imprezy, na którą przychodzą całe rodziny i zapełniają halę po brzegi. Jak widać, można iść pod prąd, a jednocześnie odnieść sukces komercyjny. Nie jest łatwe, a droga na skróty jest znacznie bardziej popularna. Miejmy jednak nadzieję, że takich imprez będzie coraz więcej.
Piotr Metz – dziennikarz radiowy i redaktor naczelnym magazynu "Machina". Jeden z twórców radia RMF FM. Dyrektor. Dyrektor Artystyczny Sopot Festival w latach 2006, 2007, 2008 i 2009, a obecnie dyrektor artystyczny Orange Warsaw Festiwal.