W ostatnich miesiącach Justin Bieber ze stawianego za wzór nastolatka zmienił się w zbuntowanego, nieobliczalnego młodziana. Po powrocie z Łodzi, gdzie w poniedziałek dał koncert, w swoim domu w Kalifornii wywołał awanturę. Kłótnię między Bieberem, a jednym z jego sąsiadów zakończyła dopiero wizyta szeryfa. 19-latek nie zgodził się z opinią sąsiada, który narzekał na nieustające imprezy i hałas, dochodzący z domu piosenkarza. Wcześniej Justin odwołał dwa koncerty w Portugalii i spóźnił się dwie godziny na wcześniejszy koncert w stolicy Anglii, a następnie wdał się w kłótnię z paparazzi przed hotelem.
Wywiad, jakiego gwiazdor udzielił tygodnikowi "US Weekly", powinien uspokoić zaniepokojonych fanów. – Jestem młody i popełniam błędy. To cześć dorastania – powiedział Justin Bieber. – To wielkie nieporozumienie, jeśli ktoś sądzi, że jestem złym człowiekiem. (...) Bardzo smucą mnie takie oskarżenia. Mam wielkie serce. Chcę być dobrym wzorem dla innych, ale niektórzy woleliby, żebym zawiódł – przyznał w rozmowie z kolorowym magazynem. – Ten biznes może cię zniszczyć, ale mam wokół mnie silną drużynę, rodzinę i fanów. Miłość bierze górę nad tym, co złe. Nie jestem ideałem, ale dojrzewam i staram się z każdym dniem być lepszym człowiekiem – powiedział.
Justin Bieber odniósł się też do ostatnich kontrowersji, jakie pojawiły się wokół jego osoby. Tłumaczył, że zasłabł podczas koncertu w Londynie, gdyż dokuczała mu grypa. To, że zdarzyło mu się wyjść na ulicę w masce gazowej, uznał za zwykły żart.