Zmarły w 2013 roku Jackowski twierdził, że Maanam to było rozwinięcie skrótu M-a-M, Kora, że nazwa to słowo ze staroperskiego, oznaczające “ja jestem”. Każda z tych postaci, a także John Porter, który z zespołem współgrał i współtworzył jeszcze przed 1980 rokiem, to dziś historia polskiego rocka.
W 1976 roku w Poznaniu Kora, Marek Jackowski oraz Milo Kurtis po raz pierwszy występują ze sobą.
W książce "Podwójna linia życia” (Agencja Piękna 1992) Kora tak wspominała: "Czasy się wtedy zmieniły. Muzyka hippisowska była dead. Nadszedł okres muzyki elektronicznej, obrzydliwej, okres jazz-rocka i disco. Pojawiła się muzyka punkowa, która była cudowna".
Pierwszy album grupy, zatytułowany, po prostu "Maanam” trafia na rynek w 1981 roku. Osiem nagrań, fonograficzny debiut i osiem klasyków. "Stoję, stoję, czuję się świetnie”, "Boskie Buenos”, "Biegnij razem ze mną”, "Miłość jest cudowna”, "Żądza pieniądza”, “Karuzela marzeń”, "Oddech szczura”, “Szał niebieskich ciał” i finałowe "Szare miraże”.
Debiut Maanamu trafił na doskonały czas w historii polskiej muzyki. Nagrania były często znane wcześniej publiczności, zanim ukazały się na płytach - z koncertów albo z filmu “Wielka majówka”.
W 1982 roku ukazuje się album "O!” z niezapomnianą, artystyczna okładką. Pojawiły się też nagrania, które w rzeczywistości tamtych lat znaczyły więcej, np. "Die Granze” czy "Paranoja jest goła’.
Najbardziej wymowne było prezentowanie przez radiową Trójkę charakterystycznego początku nagrania "To tylko tango”. Zespół odmówił komunistycznym władzom, które chciały, by Maanam zagrał w Sali Kongresowej na spotkaniu młodzieżówek komunistycznych ze Związku Radzieckiego i Polski. Dlatego zamiast całego utworu prezentowano tylko charakterystyczny, i wyjątkowo brzmiący początek tego utworu. Przez dłuższy czas Maanam był zakazany w radiu.
Maanam w latach osiemdziesiątych trafiał do wszystkich. Kora była symbolem kobiety niezależnej, prawdziwie wolnej. Ale podobała się też tym, dla których ważne były - po prostu - piękne melodie i piękna słowa. By docierać do tak różnych grup trzeba było umieć poruszać w mistrzowski sposób emocje słowami. I pisać teksty, które w swej poetyce są doskonałe, a jednocześnie zrozumiałe dla każdego.
"Nocny patrol”, "Kreon” i "Zdrada” to typowe utwory stanu wojennego - wspominała Kora. Tytuł trzeciej płyty Maanam zawdzięcza patrolowi Milicji Obywatelskiej. Kora, nagrywając podczas stanu wojennego do późna w nocy w Teatrze Stu, była niemal natychmiast po wyjściu na ulicę zatrzymywana przez nocny patrol. Ten legitymował ją i grzecznie zawoził milicyjną "suką" do domu.
Jak wspominała Kora, kłopoty z cenzurą zespół miał - przy nagrywaniu płyt - bardzo rzadko. Najbardziej kuriozalne dotyczyły piosenki "Parada nadzwyczaj wielkich słoni”, która potraktowano jako aluzję do agresji Związku Radzieckiego na Afganistan.
Zawsze otwarcie mówiła o potrzebie wolności - szeroko rozumianej. Krytykowała blokady narzucane przez religię "Człowiek zaspokojony seksualnie, człowiek zadowolony jest o wiele bardziej przydatny w życiu. Jest łagodniejszy, jest dobry dla innych, lepszy. Dlatego też księża są tak często sfrustrowani, napięci, niezdrowi".
Pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy komunizm szykował sobie swój własny pogrzeb, do polskich domów zaczęła trafiać telewizja satelitarna. A w niej pojawiło się MTV, na ów czas kultowa stacja telewizyjna. Maanam był rozpoznawalny na Zachodzie. Jego płyty trafiały do zestawień bestsellerów w Niemczech, grał koncerty w wielu krajach. Nie było zaskoczeniem, że pierwszym polskim klipem tam pokazanym było "Się ściemnia". Producenci mówili, że nikomu nie przeszkadzał język polski - ważna była ekspresja, ważny był efekt artystyczny.
Kora gdy nie bała się wyraziście mówić o tym, o czym myśli:
“Jaka jest różnica między domem publicznym a kasynem gry? Dlaczego akceptujemy hazard, dlaczego akceptujemy alkohol i papierosy? A dlaczego nie ma dostępu do takich środków jak marihuana czy haszysz, które są mniej szkodliwe od alkoholu i papierosów” - pytała niemal trzy dekady temu.
Nie da się podejść do twórczości Kory bez próby zrozumienia pierwiastka duchowego, bez podejścia do jej słów jak poezji. Kora wielokrotnie mówiła, że zafascynowana jest kulturą Wschodu. W biograficznej “Podwójnej linii życia” w ostatnich słowach napisała: Gdy czytam o życiu buddyjskich lamów, to skłaniam się coraz bardziej do wiary w teorię reinkarnacji, czyli wcielania się dusz po śmierci. Chciałabym osiągnąć taki wysoki stan rozwoju duchowego, do jakiego dochodzą tybetańscy lamowie.