Saksofonista Kuba Więcek i wokalistka Paulina Przybysz wydali album pt. "Kwiateczki" z "Pieśnią świętojańską o Sobótce" Jana Kochanowskiego. To cykl pieśni, które były przeznaczone do śpiewania przez panny podczas Nocy Kupały. Płyta ukazała się w serii Polish Jazz pod numerem 87, jest jedną z niewielu płyt wokalno-instrumentalnych w serii. Od 1965 r. w serii ukazały się jedynie płyty czterech wokalistów: Ewy Bem, Stanisława Sojki, Lory Szafran i Marianny Wróblewskiej.
Kuba, jak zareagowałeś na zaproszenie, aby z twoim zespołem wykonać "Pieśń świętojańską o Sobótce" podczas pikniku imienin Jana Kochanowskiego, organizowanego przez Bibliotekę Narodową?
Kuba Więcek: Ja bardzo lubię wyzwania. Czasem podejmuję się rzeczy, które wydają się innym oczywiste, i wykręcam je tak, że przestają być oczywiste. Projekt ten zbiegł się też z momentem, w którym strasznie zaczęło mnie wkurzać granie jazzowych solówek na saksofonie. Czułem, że jeśli dalej mam koncertować, to coś musi się zmienić. Już wcześniej na moich płytach szukałem rozwiązania, co zrobić, aby saksofon nie był skazany na front sceny. Więc dobrze się złożyło, że akurat wtedy miałem wykonywać pieśni, wiadomo, że wokal jest tu na pierwszym planie. Musiałem znaleźć osobę, która zaśpiewa te teksty, a akurat wtedy słuchałem płyty Pauliny Przybysz "Odwilż" i byłem pod gigantycznym wrażeniem. Wyczułem w Paulinie odwagę, wiedziałem, że wniesie to, co robimy, na wyższy poziom i że będzie ją to ekscytowało.
Faktycznie cię to ekscytowało?
Paulina Przybysz: Tak, Kuba jest swoistym futurystą, przewidział, jak to się potoczy. Tak jak Kuba lubię eksperymenty, powoduje to, że angażuję się w wiele projektów i mam zamieszanie w głowie, ale nie jestem w stanie być artystką jednego projektu, taką, która występuje ciągle z tym samym programem. Również piosenki, które mam w repertuarze, za każdym razem wykonuję trochę inaczej. Mam podejrzenie, że moje płyty ogólnie są dość skomplikowane, może zbytnio i to zawsze blokuje im tę drogę do głównego nurtu.
Tworząc płytę "Kwiateczki", naprawdę się napracowaliśmy. Cały marzec 2020 r. spędziliśmy z Kubą na WeTransferze, bo przesyłaliśmy sobie pliki. Ja przegrzebywałam się przez bity, które Kuba tworzył, i trochę je tnąc, komponowałam melodie dla słów Kochanowskiego, zmieniając je w piosenki. Potem Kuba ciął je na nowo. Ten proces przebiegał długo, to trochę było błogosławieństwo pandemii, że mieliśmy czas zagłębić się w tym materiale.
Wasze kawałki z płyty mają wiele warstw muzycznych. Paulino, jak wyglądała praca nad partią wokalu?
Powiedziałabym, że Kuba stworzył pewne przestrzenie, pokoje, a ja tam wchodziłam i zastanawiałam się, czy będę na fotelu, czy jednak wybiorę hamak. Wnosiłam tam swoje rzeczy i meblowałam pokój muzyczny tekstem. Bardzo mi się to podobało. Lubię prace z producentami, twórcami bitów czy poszczególnymi muzykami.
Połączyliście rap, jazz i elektronikę.
To wszystko było robione w kilku etapach, najpierw powstały szkice elektroniczne, które nie były w ogóle inspirowane tekstem. Wysłałem Paulinie dużo materiału, a ona decydowała, który pokój ugości dobrze którą Pannę. Po dołożeniu tekstu kończyliśmy muzykę, potem pracowaliśmy z zespołem, a jak już ograliśmy to w zespole, nagraliśmy w studio i na nowo przenosiliśmy to do świata elektroniki.
P.P.: Jan Kochanowski miał z nami prawdziwy powrót do przyszłości, przeszedł przez wiele etapów.
Czy w komponowaniu pomogło wam też to, że Kochanowski pisał teksty "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" nie jako poezję, ale, jak sama nazwa wskazuje, jako pieśni?
P.P.: Te teksty mają bardzo ładną melodykę, ale też coś ze współczesnego rapu - pewną nieregularność. Głoski się zgadzają, ale są przeniesienia z jednej strofy na drugą, niektóre wyrazy można zatrzymać, zahaczać, powtarzać. Z drugiej strony te teksty nie są łatwe do przetrawienia. Ilość, którą obdarował nas Kochanowski, była dla mnie niczym tor przeszkód. Te słowa długo się we mnie układały, nawet teraz, kiedy występuję z nimi na koncertach, odkrywam ciągle nowe napięcia, akcenty, tam, gdzie wcześniej ich nie widziałam. Być może wynika to też z tego, że na początku głównie zmagałam się z wymową staropolskich słów, takich jak np. śrzeżoga, czyli mróz. Musiałam te słowa ułożyć w szalonym tempie, bo gdyby zaśpiewać je spokojnie, melancholijnie, płyta trwałaby trzy godziny, stąd czasami wchodzę w rap.
K.W.: Na pewno ten tekst i też sposób, w jaki Paulina nałożyła go na muzykę, którą jej wysłałem, pomogły, żeby zrobić z tego coś nieszablonowego.
Za ilością tekstów idzie też bogactwo tematyczne.
P.P.: Tak. Sam fakt, że Kochanowski przez pewien czas tworzył poezję na dworach, a potem przeprowadził się na wieś i najpiękniej opisywał właśnie wiejską rzeczywistość, jest dla mnie fascynujący. Ta wizja wsi nie jest utopijna, wręcz przeciwnie, przedstawia bogactwo problemów. Jako kobieta współodczuwam z pannami, dziewczętami, które żyły w tamtej rzeczywistości, z jednej strony romantycznej - kwiatki, wianki, ale z drugiej strony dość brutalnej - małżeństwa kojarzone, bezlitosna natura, praca w polu i w domu i, umówmy się, bardzo konkretna patriarchalna codzienność. W ogóle wiele tematów w tekstach "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" jest bardzo uniwersalnych i aktualnych, nawet takie ostrzeżenia jak "Albo nas grady porażą, Albo zbytnie ciepła każą; Co rok słabsze urodzaje, A zła drogość za tym wstaje". Dla mnie to jest tekst o inflacji, o zmianach klimatu, a Kochanowski już dawno o tym pisał.
K.W.: Te teksty w ogóle się nie zestarzały. Ostatnio podczas koncertu w rodzinnym Rybniku przypomniałem sobie, że język polski w szkole nie był moim konikiem, byłem bardziej ścisłym umysłem. Moja nauczycielka od polskiego dawała mi fory, żebym mógł skupiać się na muzyce, więc stworzenie tego albumu to dla mnie pewnego rodzaju zadoścuczynienie i czuję się odkupiony.
Rozmawiała: Olga Łozińska
"Pieśń świętojańska o Sobótce" to cykl pieśni Jana Kochanowskiego, wydanych po jego śmierci, w 1586 r. Kochanowski w wierszu poprzedzającym pieśni wskazał, aby utwory te wykonywać w Noc Kupały. Pieśni nie miały nadanych przez autora tytułów, Kochanowski wskazał jedynie, że wykonują je Panny. Tematyka, jaką Kochanowski porusza, to m.in. świętowanie po wykonanej pracy (Panna I), pochwała tańca (Panna II i III), miłość (Panna IV i V). Jedna z pieśni powstała na cześć żony Kochanowskiego Doroty, w innych Kochanowski sprzeciwia się wojnie i myślistwu. (PAP)