- Kiedy moi rodzice wyjechali do pracy do Knoxville, mieszkałam z babcią - matką mojego ojca. Była surowa – z rodzaju tych, które ciągle tylko krochmalą i prasują suknie - mówiła o swym dzieciństwie Tina Turner. - Musiałam więcej siedzieć niż grać. Byłam nieszczęśliwa, więc uciekałam w swój świat. Lubiłam przebywać ze zwierzętami. Wchodziłam do domu z wyciągniętymi włosami, zrzucając szarfę z sukienki, która zawsze była brudna. Efekt był taki, że wracając zawsze dostawałam klapsy.
Trener i kat
Do show biznesu Tina – urodzona w 1939 roku - trafiła stosunkowo wcześnie, bo już w wieku 17 lat Kiedy nie było epoki talent-show najwięksi karierę zaczynali w bardzo podobny sposób – ktoś ich dostrzegł podczas występu w klubie, na przeglądzie, czasem podczas występu na ulicy. Ją dostrzegł Ike Turner, który tak samo szybko, jak okazał się być odkrywcą talentu, swego rodzaju trenerem, drogowskazem był zwyczajnym katem, draniem. Dziś takich ludzi traktuje się często nawet jako stosujących przemoc domowych przestępców. Wtedy na wiele rzeczy nawet policja nie zawsze zwracała uwagę.
Sekretem Tiny było to, jak potrafiła powracać. Wiele osób nie dałoby rady wyjść z depresji, przeżyć bólu, traumy i rozstań. Kiedy w latach osiemdziesiątych znów błyskawicznie rozwijała się jej kariera, po tym jak przerwała się nagle w poprzedniej dekadzie, mimo imponującego startu, wszyscy mówili o magnetyzmie, blasku, energii. Podziwiano Tinę za to, jaka jest silna. I cytowano fragment piosenki, którą Tina Turner wzięła do swego repertuaru od Creedance Claerwater Revival.
I left a good job in the city
Working for the man every night and day
And I never lost one minute of sleeping
I was worrying 'bout the way the things might've been
You know that big wheel keep on turning
Proud Mary keep on burning
And we're rolling, rolling, rolling yeah
Rolling on the river (the river)
Stoicyzm i zen
Jak swoje podejście do życia, umiejętność zapomnienia o cierpieniu tłumaczyła uśmiechnięta wtedy Tina?
- Czasami musisz odpuścić wszystko – oczyścić się. Jeśli jesteś z czegoś niezadowolony, jeśli cokolwiek cię przygnębia, pozbądź się tego. Przekonasz się, że kiedy jesteś wolny, twoja prawdziwa kreatywność, twoje prawdziwe ja wychodzi na jaw – mówiła o swym podejściu do muzyki, sztuki, tworzenia.
Taki stoicyzm, takie zen w ustach osoby, która doświadczyła tyle bólu szokował.
Mówiło się o niej, jako o ikonie piękna i seksu. Przez dekady zwracano uwagę na jej nogi, nazywane najlepszymi w show biznesie. Jej krótka spódniczka stała się znakiem rozpoznawczym i nie wzbudzała specjalnych kontrowersji – bo któż mógł mieć pretensje do Tiny Turner za pokazywanie nóg.
- Moim największym sekretem piękna jest bycie zadowoloną z siebie. Nie stosuję specjalnych kremów ani kuracji– wszystkiego po trochu – mówiła w latach osiemdziesiątych. - Błędem jest myśleć, że jesteś tym, co na siebie zakładasz. Wierzę, że wiele z tego, jak wyglądasz, ma związek z tym, jak myślisz o sobie i swoim życiu. Szczęście jest największym sekretem piękna.
Śpiewała z największymi
Przyciągała do siebie najlepszych. Grali i śpiewali z nią Sting, Rod Stewart, Eric Clapton. Kiedy zaśpiewała pamiętne „Tonight” z Davidem Bowie, świat klęknął w zachwycie.
Ale to nie wszystko. Mark Knopfler napisał dla niej pamiętne „Private Dancer”. Połowa zespołu U2, czyli Bono i Edge stworzyli ikoniczny temat do filmu o agencie Jej Królewskiej Mości -„Goldeneye”, które do dziś uważane jest za jedną z najlepszych bondowskich pieśni.
Zawsze tęskniła za spokojem. - Kariera zawsze zabierała mnie z dala od domu, a ja bardzo, ale to bardzo chciałam w nim być i zostać – opisywała Turner.
Ostatnie lata życia w Szwajcarii, z daleka od centr show-biznesu, zgiełku prasy, tłumu fotoreporterów, z przyjętym od Helwetów obywatelstwem wydawały się być zasłużonym odpoczynkiem po latach bólu, cierpienia. Oczywiście też po dekadach pełnych sukcesów i dziesiątkach nagród.