Ich muzyka faktycznie nie pasuje do słonecznego dnia, romantycznych spacerów i leżakowania na plaży. To soundtrack na nocne eskapady, podczas których robi się rzeczy, jakich na drugi dzień bardzo się wstydzimy. Zresztą w tytułowym "The Day Is My Enemy" słychać tekst: – The day is my enemy, the night my friend.
The Prodigy podkręcili tempo. Zgodnie z tym, co Liam Howlett mówił pod koniec zeszłego roku w wywiadzie dla "London Evening Standard": – Mamy zamiar tym krążkiem rozsadzić parkiety, atakować brutalnie dźwiękiem, czyli robić to, w czym jesteśmy najlepsi.
Nie ma co ukrywać, że The Prodigy powielają patenty, dzięki którym w latach 90. stali się guru dla fanów industrialnego clubbingu. Jednak ta muzyczna jazda bez trzymanki wcale się nie nudzi. Nowy krążek jest ciekawszy od poprzedniego "Invaders Must Die" właśnie dzięki swojej brutalności. Także w tekstach. Na pewno rozniosą tym materiałem scenę podczas najbliższego gdyńskiego Open'era.
The Prodigy | The Day Is My Enemy | Cooking Vinyl/Mystic
Reklama